poniedziałek, 22 lipca 2013

Moja szkoła rodzenia - lekcja trzecia


Tym razem zajęcia na poważnie. Kto do tej pory się nie bał, dziś zaczął. A przynajmniej takie można było odnieść wrażenie, gdy patrzyło się na twarze innych. Temat przewodni - poród. Wszystko zaczyna się od obniżenia brzucha na dwa tygodnie przed terminem porodu (tym właściwym, zapisanym w gwiazdach, nie tym z okresu czy USG). Jeśli dobrze zrozumiałam, to w tym czasie podczas oddawania moczu, przez około 2-3 dni, wydobywa się tzw. czop śluzowy, podobny do ciągnącego się białka jajka. A że najlepszym momentem na przyjście dziecka na świat jest 38-39 tydzień, to już od 35-36 tygodnia powinnyśmy dużo odpoczywać, spacerować sobie, czytać dobre książki... żeby do porodu przyjechać wypoczętą. Około 35 tygodnia można podobno popijać herbatkę z liści malin (do kupienia w sklepach zielarskich), która to wzmacnia mięśnie macicy, aby poród trwał krócej (picie tej herbatki nie ma wpływu na moment przyjścia dziecka na świat). 
W tym czasie skraca się także szyjka macicy. Do samego porodu musi się skrócić zupełnie i wtedy mówi się o pełnym rozwarciu. Położna na naszą prośbę próbowała opisać ból jaki nas czeka i powiedziała, że podczas okresu szyjka macicy skraca się minimalnie i minimalnie rozszerza, a niektóre z nas skręcały się z bólu. Także aby doszło do całkowitego skrócenia i pełnego rozwarcia, ból ten jest zwielokrotnieniem tego, który miewałyśmy przy okresach. Cóż, no zawsze jest to jakiś punkt odniesienia, chociaż ja należę do tych szczęśliwców, którzy okresy przechodzili prawie bezobjawowo i więc pojęcia nie mam czego się spodziewać i do czego to porównać... A może to dobry znak, może jestem tak zbudowana i odporna, że wszystko odczuję mniej intensywnie niż sobie wyobrażam... 
Podczas tego skracania się szyjki macicy może pojawić się nie tylko ból, ale i plamienie. Bawełniana wkładka higieniczna którą mamy nosić, pokryje się różowawym śluzem. Wtedy należy spokojnie udać się pod ciepły prysznic albo do kąpieli i spokojnie zażyć Nospę (zwykłą 3 x 2 tabletki, a Forte 3 x 1 tabletkę). Jeśli bóle się wyciszą, to oznacza, że poród jeszcze się nie rozpoczyna. Innymi objawami zbliżającego się porodu jest obrzęk twarzy, zacieranie się rysów twarzy spowodowane zatrzymaniem się wody w organizmie, zmiany hormonalne (rozdrażnienie, zaniepokojenie, przypływ energii). Może też pojawić się biegunka - naturalne oczyszczanie się organizmu, więc nie należy przypisywać jej dolegliwościom żołądkowym (wcześniej obniżająca się główka uciskała z jednej strony na pęcherz, a z drugiej na odbytnicę, powodując zaparcia). Jeśli biegunka nie wystąpi, to położne sugerują lewatywę, dla lepszego samopoczucia i komfortu. Zdarzyć się może także popuszczanie moczu, ale to czysta fizjologia, której nie należy się wstydzić :) No i najważniejsze - dwa sygnały oznaczające rozpoczęcie się porodu : ODPŁYNIĘCIE PŁYNU OWODNIOWEGO i SKURCZE. 
Gdy worek z płynem owodniowym pęknie u góry, wtedy płyn dosłownie leje się z dróg rodnych. Ale gdy pęknie u góry, płyn się zaledwie sączy. Jeśli więc obudzimy się w nocy plamą na prześcieradle, to po obmyciu się włóżmy wkładkę higieniczną. Sucha wkładka oznacza, że po prostu popuściłyśmy. Ale jak w ciągu godziny będziemy zmuszone zmienić mokra wkładkę dwa albo trzy razy, to z pewnością płyn owodniowy. Od tego momentu mamy 3-4 godziny na dotarcie do szpitala. I to powinien być czas, na spokojne zebranie się, zabranie toreb z rzeczami, a przede wszystkim na zjedzenie czegoś. Pod warunkiem oczywiście, że dziecko jest w ułożeniu główkowym, rusza się, a kolor wód płodowych jest mętny, jakby odrobinę mleczny czy nawet różowawy, a nie zielonkawy, bo wtedy nie czekamy, tylko do razu udajemy się do szpitala (smułka dziecka jest ciemno zielona - może ją zrobić jak przyciśnie pępowinę). Ale gdy wszystko jest ok, możemy także wskoczyć do wanny. Woda będzie trochę brudna, więc trzeba ją wymieniać. Gdy nie mamy jeszcze czynności skurczowej, można drażnić brodawki, 10 minut każdą. Jeśli trafimy do szpitala bez czynności skurczowych, to po 6 godzinach zostanie podana oksytocyna. 
Jeśli mamy skurcze przepowiadające, musimy je liczyć. Nie kulić się, nie chować, tylko starać się spacerować sobie, wejść do wanny, przykładać sobie do brzucha i do kręgosłupa ciepły ręcznik albo lniany woreczek z pestkami wiśni - wkłada się go na chwilę do mikrofalówki i podobno wspaniale trzyma ciepło. W ciągu pierwszej godziny powinno wystąpić 12-14 skurczy (co 5-7 minut), w ciągu kolejnej tak samo, a każdy skurcz trwa kilka, kilkanaście sekund i jest coraz dłuższy. I tak aż do porodu, gdy skurcze są co chwila i trwają minutę. Brzuch jest oczywiście twardy jak ściana. Ciężko się oddycha, ale czym wcześniej się wytrenowało oddech tym będzie łatwiej. Słyszałam oczywiście od wielu mam, że teoria teorią, ale jak przyjdzie właściwy moment, to niczego z tych dobrych rad się nie pamięta... 
Dobrze, jeśli poród zacznie się w domu. Gdy przyjedziemy do szpitala za wcześnie, lekarz ma obowiązek nas przyjąć, ale jeśli poród jest odległy i to fałszywy alarm z pewnością odeśle do domu. W innym przypadku położy nas na patologii ciąży albo sali przedporodowej, co spowoduje tylko większy stres związany z wyczekiwaniem. 
No i sprawa dla mnie dość istotna - OCHRONA KROCZA. Najłatwiej ochronić krocze przy pierwszym porodzie. Położne starają się uniknąć nacięcia, ale my musimy się trochę przygotować i wspomóc naturę. Ćwiczyć mięśnie Kegla, masować krocze (od 36 tygodnia, olejkiem z wiesiołka lub migdałowym, po kąpieli, gdy śluzówka jest rozpulchniona, delikatnie masujemy, wklepujemy, jak krem pod oczy), leczyć wszelkie stany zapalne, nosić bawełnianą bieliznę i używać bawełnianych wkładek higienicznych, podmywać się 2-3 razy w ciągu doby. 
Najszerszy obwód główki dziecko na na wysokości guzów czołowych i w momencie ich ukazania się podejmuje się decyzje o nacięciu krocza. Nacięcie wykonuje się podczas skurczu i jest podobno praktycznie nieodczuwalne. Położne nawet nie uprzedzają rodzącej o konieczności nacięcia. Poród z ochroną krocza jest troszkę dłuższy, więc jeśli po skurczu spadnie tętno dziecka, nie ma mowy o ochronie krocza. Nacina się je, aby przyspieszyć wyjście dziecka na świat. Może się także zdarzyć, iż główka dziecka urodzi się bez potrzeby nacinania krocza, a ułożenie dziecka spowoduje napieranie barkiem czy łokciem na krocze i wtedy delikatnie przytrzymuje się główkę, żeby podczas skurczu bark czy łokieć nie wyskoczyły gwałtownie i nie spowodowały rozerwania krocza. Mnie osobiście nie przeraża tak bardzo opcja nacięcia krocza, jak jego zszywanie... Rana zszywana jest w znieczuleniu miejscowym, nacinana jest nie tylko skóra, ale i mięśnie, więc szyć powinien ktoś doświadczony, kto zrobi to profesjonalnie i porządnie. I tego się obawiam... Nie dopytałam też, czy aby na pewno zakładane są szwy rozpuszczalne, czy zwykłe i potem jeszcze trzeba je zdjąć...
Oj, biorę się za ćwiczenia mięśni i delikatne masaże. 
Oglądaliśmy także filmy z porodów. Film nagrany w naszym szpitalu, najbardziej realistyczny. Poród szybki, ale bardzo intensywny. Przerażający był oczywiście krzyk i jęk rodzącej, ale położne cały czas podpowiadały co robić, jak reagować, nacięły krocze, co było na filmie ledwo zauważalne. Pozostałe filmy były filmami dokumentalnymi. Jeden, bardzo stary przypominał ten z lekcji biologii w podstawówce, a drugi chyba z Discovery. Za to położna poleciła nam film "Pierwszy krzyk", który oglądaliśmy z mężem już wcześniej i przyznaję, że warto. Bardzo ciekawy film ukazujący porody w różnych zakątkach świata, w mniej i bardziej cywilizowanych warunkach. warto przyjrzeć się twarzom przyszłych mam - my zauważyliśmy, że tylko kobiecie rodzącej w jednym z europejskich szpitali nie schodził z twarzy grymas bólu i cierpienia. 
Jeszcze coś. W naszym szpitalu jest siedem sal porodowych. Zakładając, że w każdej będzie rodząca, anestezjolog zarządził, że tylko trzy z rodzących mogą mieć podane znieczulenie. Jeśli któraś z tych trzech urodzi, dopiero kolejnej może zostać podane znieczulenie. Są też butle z gazem rozweselającym. Dwie na te siedem sal. 
Przeszkodą w podaniu znieczulenia jest także małopłytkowość krwi - można więc zdecydować się na znieczulenie, a z wielu przyczyn nie zostanie ono podane. 
Rozmawialiśmy także o pozycjach jakie można przyjąć podczas porodu. Położna zachęcała do częstej zmiany pozycji, instynktownie poszukując tej, która w danym momencie przynosi największą ulgę. Oprócz samej pozycji istotny jest ruch, siadanie na piłce, chodzenie, kręcenie biodrami. W ten sposób ułatwiamy także dziecku prawidłowe ustawienie się w kanale rodnym. 

No i na koniec tego spotkania lista rzeczy do szpitala - dla mamy, dziecka i osoby towarzyszącej. 

DOKUMENTY i WYNIKI BADAŃ: 
- dowód osobisty 
- karta przebiegu ciąży
- wyniki badań (grupa krwi i Rh, HBs Ag, WR, posiew z szyjki macicy, ostatnia morfologia i badanie moczu, USG po 36 tygodniu ciąży, inne istotne informacje, np. konsultacja okulistyczna)

RZECZY DLA MAMY : 
- dwie wygodne koszule (do porodu i do karmienia)
- biustonosz do karmienia
- szlafrok, skarpety, klapki
- paczkę jednorazowych pieluch, stosowanych jako podpaski
- przybory toaletowe
- dwa ręczniki (kąpielowy i zwykły)
- ręczniki papierowe
- woda mineralna niegazowana 1,5 litra
- banana, czekoladę 
- woda w aerozolu do odświeżania twarzy
- poduszka "jasiek" przydatna przy karmieniu

RZECZY DLA DZIECKA: 
- bawełniane body (3 szt.)
- kaftaniki (3 szt. cienkich, 3 szt. grubszych)
- śpioszki (3 szt.)
- pajacyki (3 szt.)
- czapeczki bawełniane (2 szt.)
- skarpetki i rękawiczki
- kocyk
- ręcznik
- kilak pieluszek tetrowych i pampersy 
- mokre chusteczki 

RZECZY DLA TATY :
- wygodne ubranie na zmianę
- klapki lub kapcie
- coś do jedzenia i picia

Do mnie chyba jeszcze nie dociera powaga sytuacji. Cieszy mnie stan w jakim jestem teraz, zdrowie moje i dziecka, no i dobre samopoczucie. Wniosek jest jeden. Trzeba korzystać z pięknych dni, dobrego humoru i błogiej nieświadomości :)

16 komentarzy:

  1. Dzięki szkole rodzenia i wizycie na porodówce oswoiłam się z lękiem przed porodem. Przy każdej rozmowie o porodzie wybuchałam płaczem, buntowałam się, że urodzę w domu, bo wizja rodzenia wśród obcych osób po prostu mnie osłabiała. Teraz się pogodziłam z sytuacją, staram się z mężem pozałatwiać wszystko, aby pobyt w szpitalu był jak najmilszy.
    Dla panów takie zajęcia też są pożyteczne, zwłaszcza dla tych, którzy chcą aktywnie uczestniczyć w porodzie - przynajmniej są przygotowani na to, co się może wydarzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się - nie mamy wyjścia, urodzić trzeba :) I trzeba zrobić wszystko, żeby nastawić się pozytywnie i w miarę możliwości umilić sobie pobyt w szpitalu.

      Usuń
  2. Z czystym sercem mogę polecić picie herbatki z liści malin. Piłam ją od 35tc, Syn pojawił się na świecie 3h po odejściu wód i jeszcze szybciej licząc od pierwszego skurczu. Nie wiem oczywiście, czy to jemu tak spieszyło się na świat, czy napar rzeczywiście czyny cuda, ale jeśli - chociaż psychicznie - można sobie pomóc, to czemu nie ;-)
    Ja akurat uniknęłam nacięcia krocza, ale rodzaj szwów "zależy"...nie wiem, czy od szpitala, czy rodzaju nacięcia, ale w klinice, w której rodziłam, dziewczynę obok zszywali rozpuszczalnymi. Bratowa natomiast jechała na zdjęcie tydzień po porodzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zamierzam pić herbatkę :) jestem pewna, że nie zaszkodzi :)

      cieszę się, że wszystko u Ciebie poszło tak sprawnie! sobie i innym rodzącym też życzę takiej sprawnej akcji i miłych wspomnień :)

      dopytam o te szwy...

      Usuń
  3. piłam herbatkę z liści malin... nie pomogła, ale na pewno też nie zaszkodziła ;)
    a z tym czopem czy obniżeniem się brzucha to też różnie ;) czop czasem "wypada" podbarwiony krwią albo odchodzi z krwią co oznacza, że poród może być całkiem szybko.
    brzuch obniżył mi się prawie miesiąc przed porodem ;)

    tak naprawdę u każdej jest inaczej i to jest najbardziej ekscytujące w tym wszystkim :D niewiadoma :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no proszę - ile rodzących mam, tyle opinii i doświadczeń! a każda cenna - dzięki!

      chciałabym móc po porodzie napisać - dziewczyny, nie taki diabeł straszny... a moja córcia sprawnie i szybko przyszła na świat i swoją obecnością wymazała wszelkie niedogodności :)

      Usuń
  4. Jejku jak mi się przypomina mój poród to....dalej nie będę pisać bo pewnie masz dość opowieści, jeśli chodzi o (...)Ćwiczyć mięśnie Kegla, masować krocze(...) uwierz mi kochana w trakcie porodu nie będziesz myśleć o ochronie krocza itp. a jedynie oby się to jak najszybciej skończyło:) dla mnie dużym zaskoczeniem było że nacięcie w ogóle nie bolało, skurcze były tak silne, że nie czuć było cięcia, także tym sobie nie zaprzątaj głowy:))
    jeśli chodzi o czop to mi wypadł 3 dni przed porodem a był delikatnie podbarwiony krwią, wody odeszły jakieś 16h przed porodem:) pozdrawiam i najważniejsze to pozytywne myślenie!
    http://www.kolanapiety.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, wierzę... tez myślę, że pod wpływem takich emocji i przeżyć nie myśli się o teorii, planach i zachciankach ;) jednak po to się rodzi w szpitalu w obecności doświadczonego personelu, żeby móc liczyć na wykwalifikowaną i pomocną "ekipę" - poznając położne na szkole rodzenia, wierzę, że nas nie skrzywdzą :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. piszesz z ":)" więc domniemam, że miłe wspomnienia... że teraz patrząc na kilkumiesięcznego synka, myślisz sobie warto było :)

      Usuń
  6. kochana, tutaj coś chyba ci się przekręciło "Gdy worek z płynem owodniowym pęknie u góry, wtedy płyn dosłownie leje się z dróg rodnych. Ale gdy pęknie u góry, płyn się zaledwie sączy."
    Koleżanka też miała nacięcie podczas skurczu i mówi, że to był taki ból (skurcz), że faktycznie nacięcia w ogóle nie czuła i była zdziwiona, że chcą coś szyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście - masz rację... pomyliłam się :) oczywiście chodziło o to, że jak pęknie u dołu to płyn łatwiej się wydostaje i intensywniej się leje, a jak pęknie u góry, to płyn wypływa wolniej :) Ależ mamy uważną czytelniczkę :) Dzięki!!!!

      Z bólem podczas nacięcia też racja - już któryś raz słyszę, że jak nacięcie jest zrobione podczas skurczu, to jest praktycznie niewyczuwalne. Ale mnie większy strach dopada, jak myślę o szyciu tego krocza w znieczuleniu miejscowym... Podobno to dopiero boli, a nie samo nacięcie. No i musi być porządnie zszyte, żeby ładnie się goiło i nie było przeszkodą przy późniejszym współżyciu.

      Patrycja

      Usuń
    2. Wspomniana przeze mnie koleżanka mówi, że szyli ją tuż po porodzie, gdy cały ból znika, czujesz się jak w niebie (bo nagle przestaje boleć jak cholera) i ta igła ze znieczuleniem to była pestka :D

      Usuń
    3. dowiedziałam się, że i ranę krocza i ranę po cesarskim cięciu szyje się szwami nierozpuszczalnymi, trzeba je później zdjąć... ale podobno jest to zdecydowanie lepsze - rana puchnie, szwy zaczynają ciągnąć i lepiej je zdjąć, niż czekać aż się rozpuszczą... za to położna zapewniała, że dopóki znieczulenie miejscowe nie zacznie działać, nie przystępuje się do szycia...

      Patrycja

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie uczęszczałam do szkoły rodzenia i jakoś sobie dałam radę. Bardziej interesowało mnie to co było napisane w kalendarzu ciąży https://plodnosc.pl/kalendarz-ciazy/37-tydzien/ gdyż takie praktyczne informacje po prostu były dla mnie przydatne. Mimo wszystko słyszałam gdzieś, że wiele kobiet korzysta ze szkół rodzenia.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz!