poniedziałek, 29 lipca 2013

Dwudziesty dziewiąty tydzień

Jest coraz cieplej za oknem, a w domu w ogóle nie da się wytrzymać... Mieszkamy na poddaszu, więc wysoka temperatura bardzo nam dokucza. Mama się męczy i źle sypia. Pije dużo wody, stara się ochładzać, ale wciąż jest duszno i gorąco... Całe szczęście, że weekendowa szkoła rodzenia już się skończyła, a wraz z nią wstawanie z rana w każdą sobotę i niedzielę. Chociaż muszę przyznać, że ostatnie zajęcia były super! Rodzice uczyli się, jak masować swoje dzieci :) Podobno taki masaż mnie uspokoi, zrelaksuje, dotleni, pozytywnie wpłynie na mój rozwój, a nawet na stan mojej skóry. Myślę, że przede wszystkim będziemy dobrze się bawić. No chyba, że mam straszne łaskotki, tak jak mama :)
Rodzice już niecierpliwie liczą dni do terminu mojego przyjścia na świat. Całe szczęście, że wyjdę stąd na jesieni, kiedy upały nie będą dokuczały... Mamie też będzie łatwiej znieść ostatnie dni, kiedy to moja waga się potroi. Teraz mam jeszcze sporo miejsca, więc kręcę się i coraz mocniej wypycham łokcie i kolana. Mama co s o tym wie... ;) Ale mówi, że jestem panienką z temperamentem - kopię kiedy chcę, wiercę się kiedy mi się podoba, nie ruszam się na zawołanie, zwłaszcza, jak czuję obce rączki na brzuchu. Mama zastanawia się, czy powinna liczyć już moje ruchy... Wyczytała gdzieś, że codziennie o tej samej porze, po małej przekąsce, powinna zapisywać ile moich kopnięć, szturchnięć i kuksańców poczuje w ciągu godziny. Niedługo czeka nas kolejna wizyta u lekarza, badania i USG. Dopytamy pani doktor, czy to konieczne. W sumie każdy powód do chwili relaksu i drobnej przekąski jest dobry :) Zwłaszcza, że nogi mamie już puchną i powinna jak najwięcej odpoczywać z nogami uniesionymi w górę. Tak mówi tata :) I śmieje się z mamy, bo zrobiła się trochę niezdarna, ciągle coś gubi, rozsypuje, tłucze... teraz ma zachcianki i marudzi. Ale tatuś umie sobie z tym radzić :) Zabawni są ci moi rodzice... :)

10 komentarzy:

  1. :) też w czasie ciąży refleks i kojarzenie mi się "wieszało". wtedy mnie to denerwowało, teraz wspominam z rozrzewnieniem. a moja córka też się chowała, jak komuś chciałam pokazać łokieć czy stópkę :) ech, wspaniały okres... mimo upałów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie że wspaniały! oby to roztargnienie minęło... ;) uparciuchy te maluchy :)

      Patrycja

      Usuń
  2. Najważniejsze, że tatuś radzi sobie z mamusią :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja teraz w ciąży jestem jeszcze bardziej nierozgarnięta niż przed :) i faktycznie, te upały są wykańczające...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zabawny jest taki stan, gdzie wszytko nam wolno i wszystko jest wybaczane, wszyscy są mili i patrzą na zachcianki i różne głupotki z dystansem... :)
      potem przyjdzie etap wygłupiania się z maluchami na placu zabaw, wspólne jedzenie lodów, chodzenie do ZOO, śpiewanie piosenek... i też zniżając się do poziomu dziecka, będzie nam wybaczone, bo przecież mamy obok siebie maluszka :)

      Patrycja

      Usuń
  4. Upały męczą... Ja i bez ciązy jestem sierota ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wentylator, zimny ręcznik, woda z cytrynką, wachlarz w torebce... jakoś damy radę :) maleństwo pod samą pieluszką, na spacerku w cieniu drzew... :)

      To trzeba sobie i innym wmawiać, że takie roztargnienie jest urocze!!! :)
      Za to też nas przecież kochają, nie?

      Patrycja

      Usuń
  5. ja po jestem bardziej roztargniona niż w trakcie ... dobrze ze Dziubali nie pogubiłam (:
    i ciesze sie choć w lato ze mój domek jest zimny ... tzn stała temperatura ...
    ja doszłam do wniosku że powinno sie rodzić na wiosnę bo upały są nie do zniesienia w ciąży... wiem bo rodziłam sierpień, wrzesień...
    pozdrawiamy i moczenie nóg w zimnej wodzie ... polecam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja mama też mnie ponoć kiedyś zgubiła na sankach... na szczęście szybko zauważyła, że zbyt lekko wciągać je pod górkę :) nie mam traumy z tej przyczyny na starość ;)

      zazdroszczę letniej rezydencji, korzystajcie zatem z uroków lata - macie się gdzie schłodzić :)

      żeby to takie proste było z tym rodzeniem na wiosnę... gdybym miała wybór, to pewnie, że urodziłabym już w pięknym maju! ale za to z brzuchem potykałabym się na oblodzonych ulicach i musiała zimową garderobę większymi ciuszkami uzupełnić :)

      zaraz wkładam nóżki do miski :) szkoda, że cała się nie zmieszczę...

      Patrycja

      Usuń

Dziękujemy za komentarz!