środa, 26 lutego 2014

Polityka rodzinna na tapecie - wreszcie!

W zeszłym tygodniu dopadła nas burza wywołana przez informację o statystykach dzietności Polek rodzących dzieci w naszym kraju i tych, które wyemigrowały do Wielkiej Brytanii. Na wyspach wskaźnik ten wynosi 2,31 dziecka na kobietę, podczas gdy w Polsce jest to zaledwie 1,3. Różnica kolosalna! Media szybko obaliły mit tego fenomenu tłumacząc, że dane są zniekształcone, bo przecież do Wielkiej Brytanii wyjeżdżają głównie młode kobiety w wieku rozrodczym, więc ich stosunek do reszty społeczeństwa Polaków na wyspach jest zdecydowanie większy niż w naszym kraju. Niemniej jednak informacja ta wywołała burzę, a we mnie osobiście radość. Bo ktoś dostrzegł problem i wreszcie polityka rodzinna w Polsce dostała się na tablicę informacji dnia. 

Tyle mówimy o problemach systemu emerytalnego, o słabej sytuacji naszej gospodarki, o tym, że podatników jest coraz mniej. A jakoś temat polityki rodzinnej wciąż jest mało popularny. Jakoś nikt nie mówi o tym, że w Polsce po prostu ciężko jest urodzić dziecko. 

  1. Po pierwsze brakuje poczucia bezpieczeństwa kobiety wynikającego z pewności zatrudnienia. Na umowach śmieciowych dziś pracujesz, a jutro nie. Młodym kobietom rzadko kiedy proponuje się umowę o pracę, a mężatkom to już w ogóle raczej nie. Bo przecież zaraz ucieknie na macierzyński. Pewnie tak. Ale bez pewności tego macierzyńskiego nie oczekujmy od kobiet ze będą rodziły nam dzieci! Mają rzucić pracę i przez ileś lat na utrzymaniu męża wychowywać przyszłych obywateli? Sory, ale aż tak naiwne to nie jesteśmy. 
  2. Po drugie – brak pewności pracy po powrocie z urlopu. Tyle można się nasłuchać o tym, że po macierzyńskim kobiety nie mają do czego wracać. Że ich stanowiska są polikwidowane (podobno jak stanowisko uległo likwidacji to można zgodnie z prawem pracy zwolnić kobietę w pierwszym dniu po powrocie z macierzyńskiego), albo znaleźli się inni na ich miejsce. Zostaje fucha podrzędna, zastępcza, jeśli w ogóle jakaś!
  3. Po trzecie – brak przedszkoli, żłobków, albo możliwości elastycznego czasu pracy umożliwiającego opiekę nad dzieckiem. Niestety nie wszystkie posiadamy rodziców na emeryturze, którzy z radością zaopiekują się wnukami. Czasami ci rodzice nadal pracują (szczególnie po przedłużeniu wieku emerytalnego) i nie mogą zapewnić całodziennej opieki. Przedszkola i żłobki pękają w szwach, a pracodawca kręci nosem na każde zwolnienie na opiekę nad chorym dzieckiem. I jak młode matki mają ten problem rozwiązać?

No i jeszcze jedna konkluzja na koniec. Żadne pieniądze w postaci becikowych, czy wyprawek dla dzieci nie rozwiązują tych problemów, które dla mnie z punktu widzenia przyszłej matki są kluczowe do podjęcia decyzji o macierzyństwie. Dlatego radzę zacząć od podstaw, a dodatkowe wsparcie pieniężne przeznaczyć dla tych, którzy wydadzą je na jedzenie, albo ogrzewanie zimą. Ja mogę co najwyżej dołożyć tą kasę do nowego laptopa. 

P.S. Mam nadzieję, że mój zjadliwy ton Was nie uraził, a jedynie sprowokował do buntu przeciwko beznadziejnej sytuacji matek w Polsce. Jeśli macie ochotę przeczytać artykuł, o którym wspomniałam na początku, to wklejam link: http://wyborcza.pl/1,75477,15413232,Polki_na_Wyspach_chetniej_rodza_dzieci_niz_w_kraju_.html



Justyna

7 komentarzy:

  1. Też bym wolała rodzić za granicą.. Tutaj polityka prorodzinna to jest dno .. śmiech na sali. niestety. Szkoda słów ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... nawet nie wiadomo jak to komentować;/

      Usuń
  2. Ja do tego dodam, że wiele kobiet nie chce rodzić dzieci, albo decydują się dopiero po 30 (czasem nawet pod 40) i pojawia się problem. Bo wtedy już nie tak prosto zajść w ciąże niż w wieku 20 lat. Sama znam kilka par (około 27 lat), które mają możliwości pieniężne, ale im się nie chce w pieluchy bawić. Bez dziecka jest wygodniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecko to na pewno dodatkowe wyzwania, a dla niektórych także spory problem. A niestety nasz system tego problemu nie rozwiązuje, a czasem nawet go powiększa. Dlatego też ludzie odsuwają w czasie decyzje o dziecku. I czekają, aż będą spełnione wszystkie warunki.

      Usuń
  3. Witaj
    przerażające ale prawdziwe. W Pl nie ma warunków wszystko dla maluchów jest drogie, jedzenie, ciuszki, mebelki, zabawki , żłobki, przedszkola, szkoła(książki i do tego co roku nowe). Szkoda słów do tego co się dzieje. Dobrze, że o tym piszesz może ktoś zwróci na to uwagę. My w Pl na wszystko się zgadzamy, nikt o nic nie walczy z niczego nie korzysta. Uważam, że mając dzieci to największa radość i przywilej jaki możemy mieć. Jedynie czego żal, że nie każdy rozumie jakie to szczęście posiadać dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety tej sytuacji się nie uzdrowi zajmując się wyłącznie polityką prorodzinną. Mamy administracje, która zatrudnia 90% niepotrzebnych ludzi, szpitale które nie leczą, szkoły które nie uczą, podatki, które dochodzą do 70% i biurokracje, która sprawia, że nawet rodząca matka musi wypełniać formularze. Cały system trzeba zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  5. I dlatego tylu rodaków szuka szczęścia za granicą. Fakt, że tyle ludzi decyduje się na rozstania z najbliższymi i szukanie lepszego życia poza Polską powinno dać do myślenia rządzącym. Jesteśmy w stanie wiele poświęcić aby zapewnić swoim dzieciom lepszą pszyszłość. W tym momencie nie wyobrażam sobie wychowywania naszego Szkraba w Polsce. Smutne to ale prawdziwe... life is brutal...
    pozdrawiamy z Norwegii :-)
    ps: dobrze, że poruszasz tak ważne tematy :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz!