I tak oto za nami cztery miesiące ciężkie i niesamowite jednocześnie :) Pierwsza gorączka, pierwsze jabłuszko, chwytanie zabawek, głośny śmiech... stresu co nie miara, radości jeszcze więcej.
Pediatra stanowczo kazała mi zostać przy samym karmieniu piersią do szóstego miesiąca. Sok z jabłek i ewentualnie starte jabłuszko muszą wystarczyć (mam tylko obserwować kupki, żeby nie były za rzadkie przy takiej ilości jabłka). Cóż... jeśli nie muszę Małej z nikim zostawiać, to może damy radę, dopóki mam mleko :) A to mleko to rzeczywiście skarb. Przy pierwszej gorączce nie miała apetytu i cały dzień marudziła. Głowa ciepła, krzyki i płacz wieczorem. Udało mi się przystawić Ją do piersi, ładnie zjadła, zasnęła i obudziła się w dużo lepszym nastroju. Zrobiła kupę i gorączka zdecydowanie zelżała. Może zbyt optymistycznie to pojmuję i nie do końca to zasługa mleka, ale ważne że się polepszyło. Z rana dziewczątko takie radosne się obudziło... Uwielbiam jak po przebudzeniu wita mnie takim cudnym, szerokim uśmiechem. Potem leży sobie, ogląda wszystko dookoła, patrzy na swoje rączki, czasem złapie moją dłoń, bawi się nią i próbuje wsadzić sobie do buzi. A przy tym gada, gada i gada. Pytam "co się dziecku śniło?", a Ona opowiada po swojemu. Czasem piszczy tak głośno, to proszę żeby piszczała jeszcze głośniej i obudziła tatę. A tata na to, że Mała piszczy jak te kobitki z zespołu Mazowsze i jak tylko nauczy się chodzić, to trzeba nauczyć ją przytupu i zapisać do zespołu.
Ah, no i coraz częściej życzy sobie oglądać świat z pozycji naszych ramion. Mało to wygodne, ręce bolą (6,2 kg w końcu). Zastanawiamy się nad kupnem nosidełka, bo chusty do nas nie przemawiają. Nie takiego turystycznego ze stelażem, ale jakiegoś takiego z pasem biodrowym, żeby można było pochodzić z nim nie tylko po mieszkaniu, ale i na jakiś spacer. Na razie nie wiemy co wybrać, nie możemy się zdecydować... A trzeba dobrać wagowo, trochę na wyrost żeby posłużyło, najlepiej żeby można było nosić dziecko przodem i tyłem do rodzica, żeby łatwo się szkraba wsadzało... Baby Bjorn Original Classic ? Maxi Cosi Easia ? Lascale M1 ? Jejku...
Oczywiście to nie tak, że cały czas u nas tak miło i kolorowo. Złośnica i histeryczka nam rośnie. Drze się na widok cyca, wygina, pręży, krzyczy, a jak już go złapie to marudzi z cycem w buzi (w dzień, bo nocą przeważnie udaje się jeść). Zasypianie w dzień to tragedia. Kiedy robi się śpiąca, ziewa, trze oczka, przymyka je, kładziemy Ją do bujaczka (gdzie zwykle ładnie zasypiała) i jest wrzask. Płacz, krzyk, krztusi się. Nie pomaga bujanie, kołysanie, pieluszka, tulenie, śpiewanie, szeptanie... nic. Po 30 minutach usypia z wyczerpania i łka jeszcze przez sen. Kiedyś przysypiała przy cycu, teraz nie ma mowy. Nocą zasypia przy butli, już około 22. Budzi się z krzykiem po 1. Macha głową, nie otwiera oczu, płacze, piszczy, krzyczy. Jak uda mi się Ją nakarmić to przyśnie na chwilę i znów to samo. Uśnie po półgodzinnej albo dłuższej histerii. Po to, żeby znów obudzić się o 4 i powtórka z rozrywki. Kolejna pobudka około 7 - już lepsza, bo tak się zaczyna Jej dzień. A o 9 już jest zmęczona. Zabawa od nowa zaczyna się w bujaczku... Wrrrr....!!! Znów skok rozwojowy? Czego ten Maluch chce? Czemu tak się zachowuje? Czasami ręce opadają...
Oczywiście to nie tak, że cały czas u nas tak miło i kolorowo. Złośnica i histeryczka nam rośnie. Drze się na widok cyca, wygina, pręży, krzyczy, a jak już go złapie to marudzi z cycem w buzi (w dzień, bo nocą przeważnie udaje się jeść). Zasypianie w dzień to tragedia. Kiedy robi się śpiąca, ziewa, trze oczka, przymyka je, kładziemy Ją do bujaczka (gdzie zwykle ładnie zasypiała) i jest wrzask. Płacz, krzyk, krztusi się. Nie pomaga bujanie, kołysanie, pieluszka, tulenie, śpiewanie, szeptanie... nic. Po 30 minutach usypia z wyczerpania i łka jeszcze przez sen. Kiedyś przysypiała przy cycu, teraz nie ma mowy. Nocą zasypia przy butli, już około 22. Budzi się z krzykiem po 1. Macha głową, nie otwiera oczu, płacze, piszczy, krzyczy. Jak uda mi się Ją nakarmić to przyśnie na chwilę i znów to samo. Uśnie po półgodzinnej albo dłuższej histerii. Po to, żeby znów obudzić się o 4 i powtórka z rozrywki. Kolejna pobudka około 7 - już lepsza, bo tak się zaczyna Jej dzień. A o 9 już jest zmęczona. Zabawa od nowa zaczyna się w bujaczku... Wrrrr....!!! Znów skok rozwojowy? Czego ten Maluch chce? Czemu tak się zachowuje? Czasami ręce opadają...
Tylko Tula.
OdpowiedzUsuńCzytałam - opinie są dobre, tylko cena... Ja muszę podpatrzeć jak się je zakłada i jak wkłada dziecko.
UsuńPatrycja
Masz pas i dwa zapięcia z tyłu. Dostaliśmy też Baby Bjorna od znajomych i nie ma porównania. Chodzi przede wszystkim o to, że to nie są wisiadła, a nosidła, myślę, że warto się zastanowić nad Tulą, poczekać, dołożyć. Jakbyś miała pytania pisz.
UsuńAle w Tuli chyba nie można nosić dziecka tyłem do rodzica i przodem do świata...
UsuńO rety u nas tak samo z tą histerią! Nie mówię, że zawsze że non stop, ale jak już sobie wkręci to nie ma wybacz cały blok słyszy, że Toś się drze! A czemu chusta nie? bo też się zastanawiam nad kupnem, czegokolwiek coby mi ręce odciążyło, bo my mamy 4 miesiące i dobre 8kg :P
OdpowiedzUsuńTo zależy od tego co, kto lubi. My kupiliśmy Tule bo nie dałabym rady wiązać itp. P wnoszona na 4 piętro. Pol się drze jak boli, spać i jeść. Zęby idą.
Usuńu nas sąsiedzi są mili... jeszcze ;) i twierdzą, że widocznie Mała musi się wykrzyczeć... U nas 4 miesiąc, ale 6.5 kg.
UsuńChusta też mi się wydaje bardziej problematyczna, boję się że z wiązaniem bym sobie sama nie poradziła, a oglądałam filmiki instruktażowe do niektórych nosidełek i sprawiają wrażenie wygodnych i dla dziecka i w obsłudze.
Patrycja
Myślę, że w każdym dziecku dochodzi do takiego momentu.. pewnie w końcu przejdzie :) a tymczasem cieszcie się milszymi rzeczami ;) a Mama to musi mieć anielską cierpliwość.
OdpowiedzUsuńhttp://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
pozostaje wierzyć że Małej znudzi się ta histeria ;) w sumie nie powinnam narzekać - doba ma 24 h, z czego ponad 14 h dziecko śpi, 6 h jest w dobrym humorze i czaruje głośnym śmiechem, no to 4 h na krzyki i wściekanie się to nie tak źle ;)
UsuńPrawda, nic tak nie uczy cierpliwości...
Patrycja
Nosiłam młodszą córkę w chuście, bardzo jej to odpowiadało. Zaczęłam, gdy miała 2 miesiące, przytulona do moich piersi, szybko zasypiała. U mnie to rozwiązanie się sprawdziło, zwłaszcza, gdy w domu ma się jeszcze dwulatkę, którą trzeba dodatkowo obsłużyć, więc wolne ręce się przydają. Wiązanie chusty nie jest trudne, tylko jeśli Twoja córka ma 4 miesiące może jej już nie zaakceptować. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń