A jednak ważę więcej, bo aż 3200 g... Na szczęście mamusia mówi, że to słodki ciężar :) Leżę sobie głową w dół, płynu owodniowego mam wystarczającą ilość i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie będę już wcześniakiem, bo doczekałyśmy 38 tygodnia! W domku wszystko dla mnie przygotowane, rodzice się niecierpliwią. Brzuszek troszkę się obniżył, mamusię boli już kręgosłup, butów już sama nie może zawiązać, a i do wstawania z fotela czy wanny przydaje się pomoc tatusia :) Ale w kuchni nic nie sprawia mamie trudności - nie dość że przygotowała pyszny obiadek z dwóch dań, to jeszcze upiekła dyniowe ciasteczka! Mniam... pychotka! Jutro czeka nas pierwsze KTG, po którym mamusia planuje wrócić do domku i poleniuchować. Jasne... już ja to widzę - wróci i znów zabierze się za pranie, sprzątanie albo gotowanie :) Oj, trzeba się zbierać do wyjścia, bo biedna mama jeszcze się rozchoruje z przepracowania, mieszkanie będzie sterylnie wysprzątane, a do naszej lodówki nie zmieszczą się już garnki i pojemniki z obiadkami...
Przesympatycznie napisany post :) aż miło się czyta.
OdpowiedzUsuńGratuluję Maleństwa w brzuszku!
http://ladivaliciouss.blogspot.com/
Ps. Przepraszam pomyliłam adres, zapraszam do siebie http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
UsuńCiesze się i zapewniam, że to nie ostatni :)
UsuńPatrycja
Gratuluję donoszenia :) Jeszcze chwila i utulisz maleństwo :) My nie doczekaliśmy pierwszego ktg - ale fakt że termin był wyznaczony równo z przewidywanym t. porodu ;) Trzymam za Was kciuki!
OdpowiedzUsuńDzięki! Chwila, chwila, wydłuża się w nieskończoność... ale muszę uzbroić się w cierpliwość :) My kolejne KTG też mamy na 17.10 czyli na dzień porodu, jeśli doczekamy...
UsuńPatrycja
oj tak, maleństwo, zbieraj się powoli do wyjścia - masz już zielone światło :))
OdpowiedzUsuńTak jest - zielone zdecydowanie! :) I eskorta zapewniona, wikt i opierunek i mnóstwo czułości! :)
UsuńPatrycja
Nagrałaś przynajmniej część KTG? Ja za każdym razem dzwoniłam do męża żeby posłuchał jak małemu bije serducho :)
OdpowiedzUsuńŻe też o tym nie pomyślałam... Ale kobita która w pracowni KTG czuwała nad ciężarnymi to taki babsztyl z piekła rodem, że nie śmiałabym przy niej telefonu wyciągać z torebki... ;) My na szczęście we dwoje słuchaliśmy bicia serducha na USG :)
UsuńPatrycja
Cześć. Pozwoliłam sobie nominować Cię do Liebster Blog award! Nie każdy lubi TAGi, ja ich nie lubiłam, ale ten jest jak taka odznaka, jak wyróżnienie dla ciekawego bloga. Więcej informacji u mnie: http://magicznedwiekreski.blogspot.com/. Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuń