czwartek, 26 grudnia 2013

Dziesiąty tydzień w roli matki

Jak tylko skończę karmić zatrudnię się w agencji detektywistycznej. Poruszam się bezszelestnie, robię zdjęcia z ukrycia, no i codziennie rozwiązuję jakieś zagadki, analizuję i szukam przyczyn... Od kilku dni moje dziecko histeryzuje przy piersi. Nie przy każdym karmieniu, co jest zastanawiające, ale w większości przypadków. Budzi się wyspana i zadowolona po kilku godzinach snu, zaczyna stroić miny i popłakiwać, więc jeszcze całkiem spokojną przystawiam do piersi. Łapie, ssie kilka, kilkanaście sekund i odchyla głowę z krzykiem. Łapie znów i znów ssie, przełyka i mocniej odchyla głowę, pręży się i krzyczy. I tak dalej... 

Zadbałam o nastrojową atmosferę karmienia, cisza, przygaszone, delikatne światło, potem próbowałam z muzyką w tle i rozmowami domowników, z głaskaniem po główce, po rączce, po nóżkach, brzuszku... bez głaskania też próbowałam, obstawiałam, że może rozpraszają Ją rzeczy które widzi dookoła, ale zwykle się nie rozgląda tylko przymyka oczy i skupia na ssaniu.
Starałam się dobrze ułożyć Małą na poduszce do karmienia (na której karmię Ją od urodzenia - jest czysta, miękka, nie pachnie żadnym drażniącym proszkiem), pilnowałam żeby leżała wygodnie brzuszkiem do mojego brzucha, karmiłam też spod pachy i w pozycji leżącej, patrzyłam czy główka jest dobrze odchylona i czy Mała swobodnie przełyka (przełyka!), czy nie przyciska sobie rączki, czy ja nie przyciskam Jej brzuszka, czy Jej ciepło w nogi, czy jej nie za gorąco (w sypialni mamy stałą temperaturę 21-22 stopnie, nawilżenie około 50%). Wyczyściłam Małej nosek, bo myślałam że może ciężko Jej oddychać. Sprawdziłam czy w buzi nie ma żadnej afty, pleśniawek, czy za uchem na którym leży nie ma jakiejś krosty, czy gdzieś nie zagięło się ubranko, nie gniotą jakieś szwy, guziki, czy pielucha (oczywiście sucha) jest dobrze i nie za ciasno założona. Myłam ręce samą wodą, żeby nie pachniały mydłem (zwykłe szare i tak nie pachnie), nie wspomnę już nawet o używaniu perfum czy żelu pod prysznic, a w kuchni używam rękawiczek do krojenia i zmywania (rękawiczki nie pachną i nie są niczym zsypane w środku).
Przemywałam piersi ciepłą, przegotowaną wodą, dobrze wyparzałam kapturki, wycierałam do sucha bawełnianą ściereczką (przeznaczoną tylko do tego, wygotowaną, nie zostawiającą włókien), dobrze je przytwierdzałam do brodawki, sprawdzałam czy mleczko leci (oj leci...). Teoria że nie jest głodna nie przekonuje mnie - po czterech godzinach snu nie jest głodna więc nie je, potem marudzi godzinę, idzie spać i po kolejnej drzemce znów nie jest głodna? Pomysł z tym że bardzie podoba Jej się ssanie z butelki (którą dostaje raz dziennie na dobry sen) i dlatego odrzuca pierś też do mnie nie przemawia, bo przecież są karmienia, kiedy potrafi całkiem ładnie jeść z piersi (np. w nocy i nad ranem). 
Skok rozwojowy? Gorsze dni? A może zwykła histeria?

3 komentarze:

  1. skok rozwojowy. tak mi sie wydaje.. odczekaj kilka dni i obserwuj

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudna sprawa. U nas Tosiek jest oczarowany światem i przy karmieniu się rozprasza nawet małą pierdołą i puszcza cycka, żeby po chwili go znowu chwycić, ale bez krzyków. Też bym poczekała i popatrzyła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odczekałam. Teraz karmienie odbywa się bez krzyków, ale nadal po łyku, dwóch Mała puszcza pierś, odchyla głowę i znów łapie pierś. Rzeczywiście sprawia wrażenie rozproszonej byle czym. No i w ten sposób karmienie trwa dłużej i znów mam wrażenie, że dziecko się nie najada... wrrr...

    Patrycja

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz!