wtorek, 22 kwietnia 2014

Dwudziesty siódmy tydzień

Podczas gdy inni czuli w powietrzu wiosnę, ja tuż przed Świętami czułam nadchodzące problemy. A zaczęło się od przeziębienia. Mojego przeziębienia. Mój mąż ostatnio trochę chorował, więc mój katar i ból gardła to była kwestia dni. Pierwszy raz od ponad roku! Starałam się ograniczać kontakty z Małą do minimum. Ale Jej nie w głowie katar i kaszel - u Hani pojawiły się suche, atopowe plamy. Na szczęście na łokciu, pod kolanem i na pupie. Buzia gładka. I już myślałam że poprawa Jej stanu skóry z pomocą homeopatii to będzie koniec chorobowych perypetii.... ale skąd! W sobotę dostała małych, białych plamek na ustach. Łudziłam się, że to tylko reakcja na coś co wsadziła do buzi, ale niestety - pleśniawki. Jest ich już więcej w buzi i na języku. Dopiero dziś kupiłam w aptece jakiś preparat i walczymy z tym paskudztwem. Nawet nie wiem kiedy moje przeziębienie się skończyło... Nie mam czasu na chorowanie. Dziecku apetyt się popsuł, marudne, pcha łapki do buzi. Nie dziwię się i szkoda mi Jej. Ale i tak jest dzielna :) Obie jesteśmy :) Do tego wszystkiego i do moich kuchennych rewolucji (nowe smaki i konsystencje, sterta brudnych garów i niedojedzone kaszki i zupki) doszły jeszcze przygotowania do chrztu. Spędziłam dziś w kancelarii kościoła prawie godzinę, spowiadając się jakiejś kobiecie. Nie podałam tylko numeru buta i rozmiaru stanika. Oświadczenia, karteczki, papierki, zaświadczenia i na koniec ofiara "co łaska" 200 zł. W niedzielę będzie chrzczonych ponad 10 dzieciaków. I przypadkowo prawie wszystkie z października tak ja Hania :) Przynajmniej w kolejce przed wejściem pogadałam sobie z innymi mamami i tatusiami ;) A ubranie w które planowałam się zmieścić okazało się ciut za ciasne, więc czeka mnie wizyta w jakimś centrum handlowym... o zgrozo! Kiedy??? 

5 komentarzy:

  1. Kochana moja 4 tygodniowa Julka też dostała pleśniawek. Walczyliśmy z nimi Aphtinem (czy jak to się tam pisze), ale nie pomógł. To poszłam do apteki po fiolet 2% (1% akurat nie było) i tym wysmarowałam jej języczek i podniebienie. Pomogło, po 2 dniach pleśniawki ustąpiły. Zbawinny okazał sie również smoczek, który za każdym razem trzeba było wyparzać, bo stawał się fioletwy, ale mała ssała go co przynosiło jej ulgę, bo spokojnie spała i już łapek nie pchała do buźki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. my też mamy ten Aphtin - stosujemy go drugi dzień dopiero, poprawa jest, ale niewielka. maksymalnie można go stosować 3-5 dni więc zobaczymy czy poskutkuje... Dzięki za info o fiolecie :)

      Patrycja

      Usuń
    2. Proszę. Pierwszego dnia posmarowałam jej wieczorkiem koło 21, drugiego dnia przed południem i na noc, a tzreciego dnia tylko rano i zeszło nam.

      Usuń

Dziękujemy za komentarz!