niedziela, 5 maja 2013

Pamiętnik Okruszka - siedemnasty tydzień

Wróciliśmy bezpiecznie z podróży! Wszędzie dobrze, ale w domu u boku tatusia najlepiej :) Mama trochę martwiła się o przelot, ale sam lot okazał się krótki i przyjemny w porównaniu z czasem spędzonym na lotniskach... W Wielkiej Brytanii kazali mamie nawet zdjąć buty podczas kontroli! Na szczęście na obu lotniskach pozwolili mamie przejść obok bramki emitującej podobno szkodliwe mikrofale. Na pokładzie samolotu spokojnie i wygodnie. Przy starcie i lądowaniu trochę trzęsło, ale mamusia w miarę luźno zapięła pas i cały czas gładziła brzuszek. Jedliśmy kanapki i piliśmy dużo wody. Najważniejsze, że na miejscu mieliśmy piękną pogodę, ciocia Gosia ugościła nas po królewsku, przygotowywała pyszne jedzenie i zabierała w ciekawe miejsca. Wujek Tony uczył mamę angielskiego  i zrobił dla nas mapę miasta, żebyśmy się nie pogubili buszując po sklepach. Mała Tiffany oddała nam swój pokój i baaaardzo wygodne łóżko, a na dobranoc przesyłała mi codziennie buziaki i mówiła o mnie "małe baby". Chyba się zarumieniłem... 
Mamusia kupiła mi piękny kocyk i zawieszkę nad łóżeczko z napisem "sweet dreams little one". Ojej, jeszcze tyle czasu musi upłynąć zanim zobaczę te prezenciki na własne oczy! A ciocię, wujka i oczywiście Tiffany musimy odwiedzić któregoś pięknego dnia, jak będę już duży. Na razie ważę ledwo ponad 100 gram i mam około 14 centymetrów. Pępowina nadal jest moją ulubioną zabawką. Zaobserwowałem też dziwne linie na moich paluszkach. Podobno to tzw. linie papilarne i każdy człowiek na świecie ma niepowtarzalny układ takich linii, co pozwala go szybko znaleźć. Ha! Mnie nikt nie znajdzie - schowam się z powrotem u mamy w brzuszku! Tu jest tak miło i bezpiecznie... 

Wcześniejsze wpisy znajdziecie w zakładce Pamiętnik Okruszka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarz!