Ostatnio mam takie wrażenie, że otaczający mnie świat leci na autopilocie. Nasza przyszłość jest całkowicie zaprogramowana. Zrobisz maturę, to pytają gdzie pójdziesz na studia. Weźmiesz ślub – na pierwszą rocznicę kupują ci komplecik ubrań dla dziecka. Jesteś w ciąży – dostajesz podwójny obiad, bo przecież musisz się dobrze odżywiać. „Za dwoje”. Tak jakby wszystko było jasne i wszyscy wiedzieli lepiej od ciebie jak masz postępować i co dalej robić. To jasne, że mamy swoje schematy działania, że zapewniają nam one bezpieczeństwo i że nasza tradycja pokazuje nam drogę, którą musimy podążać. No właśnie... musimy?
A co jeżeli mamy inny pomysł na naszą przyszłość? Jeżeli nie chcemy mieć dzieci zaraz po ślubie? Jeśli będąc w ciąży chcemy pojechać na romantyczną wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie, zamiast bez końca meblować pokój dla dziecka? Jeśli chcemy ubierać chłopca na różowo, a dziewczynkę na zielono? Jeśli nie chcemy jeść za dwoje? Cóż oczywiście mamy do tego wszystkiego prawo i nikt nie będzie nas za takie wybory oceniał w naszym wspaniałym demokratycznym świecie, w którym każdy może mieć swoje zdanie. Tylko jak zaczniemy tłumaczyć to naszym rodzicom, teściowym, znajomym, to nagle może się okazać, że różnie z tym ocenianiem bywa. Czasami po prostu łatwiej machnąć ręką, zjeść podwójny obiad, przyjąć różowy prezent dla dziewczynki i nie wspominać o romantycznej wycieczce… Albo można powalczyć. Zebrać kilka negatywnych komentarzy, przyjąć parę nieprzyjemnych uwag i żyć po swojemu. A potem zwalić wszystko na ciążową huśtawkę nastrojów. I co, nie wybaczą?:)
Oj to wszystko prawda o czym piszesz. Wiecznie doganiające nas stereotypy i szablony zachowań. Najbardziej odczułam to po urodzeniu mojego synka. Smyk ma nietolerancję laktozy i alergię na podstawowe produkty. Musiałam (i często nadal muszę) stoczyć ciężką walkę z moją mamą i jeszcze kilkoma osobami o to jak żywić dziecinę. Bo przecież ja jadłam jajka, ser i piłam mleko to dlaczego mój syn ma tego nie robić, no i kiedyś przecież żadnych alergii nie było. Najlepsza okazała się terapia szokowa, czyli posmarowanie policzka synka masłem (efekt- mocno czerwona plamka pojawiła się w 2 minuty). Przerażenie w oczach wątpiących w alergię- bezcenne.Od tej pory mam względny spokój i nikt nie uważa, że wymyślam. Warto więc walczyć ze stereotypami. :)
OdpowiedzUsuńJa też niestety zmagam się z nietolerancją laktozy... staram się unikać masła i innych produktów, ale to rzeczywiście ciężka sprawa. Każdy obiad czy kolacja u mamy, ciotki to wieczne pytania "tego też nie jesz?", "jak można nie pić mleka w ciąży?!", "oj, taka ilość ci nie zaszkodzi"... Niektórzy twierdzą, że wszelkie alergie i nietolerancje to tylko wymysły i moda na zdrową żywność. A tak naprawdę, dobieranie właściwych produktów to ciężka praca. Moje dziecko też niestety może odziedziczyć po mamie nietolerancję i alergię (atopowe zapalenie skóry). I chociaż nie należę do zwolenników nadmiernej higieny i ostrożności u dzieci, diety trzeba będzie pilnować i wpajać Okruszkowi zdrowe nawyki.
UsuńPatrycja
Ja zauważyłam, jak bardzo moją rodzinę i znajomych irytują moje swobodne relacje z mężem. Wprost nie do zniesienia dla nich są sytuacje, gdy w piątkowe wieczory wychodzimy na miasto oddzielnie, każde do swoich znajomych, czy kiedy na rodzinnym spotkaniu jedno z nas się nie pojawia. Od razu padają pytania czy się pokłóciliśmy, czy się rozstajemy, dziadkowie i rodzice mówią, że dawanie małżonkowi takiej swobody prowadzi do rozwodu. Cóż, może doszukiwałabym się ziarna prawdy, gdyby nie to, że prawie wszyscy z tych życzliwie radzących sami są w separacjach, po rozwodach, albo wiecznie się kłócą. My od ponad dwunastu lat żyjemy w zgodzie, spędzamy wspólnie bardzo miło i aktywnie dużo czasu, ale każde ma swoje hobby, swoich znajomych za którymi drugie nie przepada. Taka autonomia przy dużej dozie zaufania, którego żadne z nas nie nadużywa jest bardzo wskazana. Przeciwstawiam się więc cały czas stereotypowi nierozłącznych małżonków.
OdpowiedzUsuńPopieram taką postawę - podstawą małżeństwa jest zaufanie, jeśli więc nie jest nadwyrężane i nadal macie ochotę bywać gdzieś razem i spędzać wspólnie czas zarówno w gronie znajomych jak i rodziny, jak nie męczy Was wzajemne towarzystwo, jak potraficie się śmiać i macie o czym rozmawiać - tak trzymać! W końcu nie ma nic milszego niż odrobinę stęsknić się za drugą połówką, pozwalając wybyć na babskie pogaduchy czy męskie ćwiczenia na siłowni. Nas wspólne wakacje niesamowicie cieszą i wspaniale je spędzamy, a poza nimi zdarza nam się wyjeżdżać oddzielnie nawet na weekend czy tydzień. Kocham, ufam, nie zawiodłam się, pozwalam :)
UsuńPatrycja