Udało się - dotarłam w sobotę na warsztaty "Mama wie!" do Żyrardowa. Odciągnęłam 100 ml mleka, przed wyjściem przygotowałam mus gruszkowy i sok z jabłek, wodę, wyciągnęłam na stół herbatki, mleko modyfikowane, napisałam mnóstwo karteczek, instrukcji, zostawiłam listę telefonów, nakarmiłam Maleństwo i... wyszłam. I już zatęskniłam. Na szczęście autobus i potem pociąg do Żyrardowa zgrały się idealnie, podróż minęła błyskawicznie. Nie było mnie 7 godzin. Wymieniliśmy z mężem tylko kilka SMSów i rozkleiłam się dopiero w drodze powrotnej gdy dostałam MMSa z zadowoloną minką Maleństwa. Dziecko podczas mojej nieobecności spało 4 godziny! :)
Cieszę się, że wyrwałam się z domu i uważam czas spędzony na warsztatach za owocny. Trzygodzinny program obejmował cztery pogawędki, z czego dwie ciekawe i dwie zachwalające produkty Enfamila i Tommy Tippy. O tych ostatnich nie będę się nawet wypowiadać... Za to warsztaty z Panem Pawłem Zawitkowskim - super! Ten facet naprawdę wie co robi i z pasją o tym opowiada. Mnóstwo pomysłów. W przerwie wysłuchał chyba każdego. Ja też dostałam rady jak prawidłowo nosić maleństwo ciekawe świata. Dostałam płytę z filmikami. Niektóre z nich są dostępne w internecie. Zajrzyjcie na stronkę www.mamotatocotynato.pl :) Warto też śledzić na Facebooku informacje o spotkaniach i warsztatach na których pojawi się Pan Paweł.
Rozgadała się Pani pielęgniarka. Dzielnie zniosłam ten wstęp o pielęgnacji dziecka po porodzie i z uwagą wsłuchałam się w sprawy ząbkowania ;) Z całego wykładu zapamiętałam, żeby nie godzić się na kapanie dziecka w pierwszych dobach życia w szpitalu - maź płodowa super chroni taką delikatną skórę. Położne powinny nie tylko jej nie zmywać, ale nawet rozsmarować. Druga ważna sprawa, to kwestia niewykształconych kanalików łzowych - podczas pierwszych kąpieli trzeba uważać żeby woda nie dostała się do oczu, bo bardzo je podrażni, a maluch nie wypłacze tego co mu naleci do oczu. Nie trzeba za to wyjątkowo uważać na uszy. No i dowiedziałam się conieco o kalendarzu ząbkowania, objawach, sposobach łagodzenia bólu i opuchniętych dziąseł. Zrozumiałam podczas wykładu, że w naszych torbach z gadżetami od sponsorów znajdziemy próbki m.in. żelu na dziąsełka, ale niczego takiego w nich nie znalazłam... a szkoda :( Pani rozbawiła mnie za to wymyślając urocze określenia dla spraw przyziemnych. Zwykłą kupę nazwała "przykrą wydzielinką która nam się przytrafia" ;)
Owe gadżety - próbki, mini produkty, ulotki, katalogi, reklamy, wizytówki - czekały już na każdego uczestnika na krześle, zapakowane w torbę z logo warsztatów. Do tej pory spotkałam się z tym, że na końcu spotkania organizatorzy wręczali paczuszki najbardziej wytrwałym. Pomyślałam, że to super sprawa, bo nie trzeba czekać do końca pogadanek żeby otrzymać taki upominek. Ale jak zajrzałam do torby to wiedziałam dlaczego... Nie było w niej ani smoczka, ani butelki, łyżeczki, słoiczka, zabawki, ani niczego równie ciekawego... Ale zachłanne mamy i tak zaczęły oglądać zawartość toreb z sąsiednich krzesełek i nagle niektóre z nich jakieś takie puste się zrobiły... Szok. A najlepsze jest to, że na zapleczu zostało tyle toreb, że organizatorki na koniec pozwoliły mamom zabrać dodatkowe upominki i podzielić się nimi ze znajomymi mamami.
No i w ten sposób mam o kilka drobiazgów więcej. Chętnie oddam takie zestawy dwóm mamom. Dajcie znać w komentarzu poniżej jeśli chcecie przetestować i poczytać conieco :) Pamiętajcie o adresie mailowym.
Do myślenia dała mi ulotka oferująca usługi doradcy macierzyńskiego. Wiedziałyście że są ludzie, którzy godzinę swojego czasu dla spanikowanej ciężarnej albo załamanej świeżo upieczonej mamy wyceniają na 75 zł!? Złagodzą kolki Waszego dziecka, a nawet je uśpią! Hmm... jak wyrobią się w godzinę, nie wezmą nic za dojazd i dadzą gwarancję sukcesu na piśmie, to ja się zastanowię ;)
Gdybym miała oceniać warsztaty, dałbym im 4 z plusem. Niewielu sponsorów, niewielu specjalistów, brak czasu na dyskusje czy dodatkowe pytania, brak miejsca dla maluchów (jedynie przewijak w toalecie, ale miejsca na karmienie czy zabawę zabrakło, a nigdzie nie było mowy o tym, by zostawić pociechy w domu). No i wielki minus za brak możliwości napicia się kawy ;)
Ale i tak warto! Jeśli będziecie mieli możliwość uczestniczyć - polecam!
Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuńW sumie ja również dopiero od pewnego czasu mieszkam w Żyrardowie, ale jestem zdania, że mieszka się tu fajnie. Już również dzieci zdążyłam zapisać na dodatkowy język angielski. Nie mogłam się zdecydować do jakiej szkoły językowej, ale jak zobaczyłam na stronie https://earlystage.pl/pl/szkola/zyrardow to od razu moje rozterki zniknęły.
OdpowiedzUsuń