Pamiętnik Kruszynki



Drogie Mamy! 
Czytacie mądre książki o ciąży i porodach, kupujecie poradniki, gazety, radzicie się lekarzy i położnych, swoich przyjaciół i rodziców. A co powiecie na świeże informacje z pierwszej ręki? Tak, tak, przyszedł czas na mój pamiętnik. Moje odczucia i przemyślenia. To jak ja widzę i słyszę świat z maminego brzuszka. 

buziaki i przytulasy

Kruszynka (a wcześniej Okruszek) mamy i taty 




PAMIĘTNIK KRUSZYNKI

Trzydziesty dziewiąty tydzień

 

Tak się sobie przyglądam i chyba już prawie nie nie rosnę... a do tego moja skóra zmienia kolor na białawy... Mam już coraz mniej miejsca na zabawę, I mimo że jest mi tu ciepło, przytulnie i bezpiecznie, a na zewnątrz podobno jesień, nudzę się tu koszmarnie. Mama z tatą wciąż opowiadają mi o tym, co czeka na mnie na świecie. Chciałabym już zobaczyć rodziców... I te wszystkie ubranka i zabawki... Jejku, może czas już stąd wychodzić...

 

Trzydziesty ósmy tydzień

 

A jednak ważę więcej, bo aż 3200 g... Na szczęście mamusia mówi, że to słodki ciężar :) Leżę sobie głową w dół, płynu owodniowego mam wystarczającą ilość i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie będę już wcześniakiem, bo doczekałyśmy 38 tygodnia! W domku wszystko dla mnie przygotowane, rodzice się niecierpliwią. Brzuszek troszkę się obniżył, mamusię boli już kręgosłup, butów już sama nie może zawiązać, a i do wstawania z fotela czy wanny przydaje się pomoc tatusia :) Ale w kuchni nic nie sprawia mamie trudności - nie dość że przygotowała pyszny obiadek z dwóch dań, to jeszcze upiekła dyniowe ciasteczka! Mniam... pychotka! Jutro czeka nas pierwsze KTG, po którym mamusia planuje wrócić do domku i poleniuchować. Jasne... już ja to widzę - wróci i znów zabierze się za pranie, sprzątanie albo gotowanie :) Oj, trzeba się zbierać do wyjścia, bo biedna mama jeszcze się rozchoruje z przepracowania, mieszkanie będzie sterylnie wysprzątane, a do naszej lodówki nie zmieszczą się już garnki i pojemniki z obiadkami...

 

Trzydziesty siódmy tydzień

 

Nudzi mi się... mamo, tato, pobawcie się ze mną! Nie mam tu już miejsca na rozrabianie, dlatego tak się wiercę, kopię i wypycham brzuszek mamy. A te małe regularne podskoki to tylko moja czkawka :) Teraz czujesz każdy mój ruch, prawda mamusiu? Słyszę już całkiem wyraźnie wszystkie te fascynujące dźwięki z zewnątrz. Rozmowy, śmiech, muzykę, dzwonek do drzwi, telefon, plusk wody w wannie... Lubię zgadywać kto lub co wydaje dany odgłos :) 
Cieszę się, że rodzice przygotowują się intensywnie na moje przyjście na świat. Wszystkie moje ubranka i kocyki są już wyprane i pachnące. Torby do szpitala zapakowane, pokoik odmalowany, wózek złożony, babciny rosół zamrożony, samochód zatankowany do pełna. A rodzice szczęśliwi i uśmiechnięci codziennie pytają mnie czy to dziś zdecyduję się urodzić. Hmm... no przecież nie zepsuję niespodzianki :) Mamusia gimnastykuje się codziennie na piłce, kuca i rozciąga, masuje brzuszek... powinno pójść sprawnie :) Ale kiedy - nie zdradzę! 
Uwierzcie, że ja też nie próżnuję! Ćwiczę, ćwiczę i ćwiczę. Oddychanie, wdychając i wydychając wody płodowe, ssę kciuk, mrugam oczami. Obserwuję swoje ciało i widzę, że mam coraz więcej tłuszczyku... Na moich paluszkach są już paznokcie, a na główce włoski :) Mam już ponad 45 cm i ważę niecałe 3000 g! Zobaczysz mamusiu, pani doktor wszytko potwierdzi na najbliższym USG. A teraz poproszę kołysankę, masaż brzuszka i kilka buziaków na dobranoc...

 

Trzydziesty szósty tydzień


Mój pokój musi wyglądać ślicznie! Cały czas tylko słyszę "och, jak ładnie!", "ach, jak pięknie!", "wszystko już gotowe, tylko nie ma jeszcze lokatorki". No spokojnie, jeszcze ze dwa tygodnie i będę z Wami. Wytrzymacie :) Dziadek pomalował ściany, tatuś skręcił łóżeczko, babcia uszyła poduszeczki na fotel do karmienia, a mamusia powiesiła ładne obrazki i ustawiła wiklinowe koszyki na komodzie. No i całe mnóstwo prezencików po sobotniej imprezie. Ależ było fajnie! Dziewczyny zrobiły mamie konkurs - przyniosły swoje zdjęcia z dzieciństwa, a mama musiała zgadywać które kogo przedstawia. Nawet nieźle poszło. No i oczywiście nagrody prezenciki! Dostałyśmy poduszkę fasolkę do karmienia, termoforek z pestkami wiśni i super zabawki! Ucieszyłam się tak bardzo, że wierciłam się z radości i wymachiwałam rączkami. Brzuszek mamy podskakiwał, a dziewczyny piszczały. Wiedziały, że najbardziej spodobał mi się pluszowy hipopotam baletnica :) A ile pysznego jedzonka! Były lukrowane ciasteczka mamusi, tort bezowy z jabłuszkami, truskawkowe drinki cioci Justyny, owoce i bakalie maczane w czekoladzie... mniam... Szkoda tylko, że impreza szybko się skończyła. Na szczęście na pamiątkę zostaną zdjęcia :)
Teraz mamusię czeka prasowanie, bo ubranka już uprane i pachnące. Torba mamy do szpitala już zapakowana. W mojej brakuje jeszcze ubranek. Bo mama wciąż się zastanawia, jak duża się urodzę i w jaką pogodę będziemy wracały do domku... Mamusiu, czy gdy tatuś wróci dziś z pracy otworzycie wreszcie paczkę z moim wózeczkiem?

Trzydziesty piąty tydzień

 

Moi rodzice wzięli się za robotę. Zamówili przez internet chyba już wszystkie niezbędne meble i akcesoria. Teraz powoli wszystko składają, skręcają, zbijają, ustawiają, przestawiają... Mama spakowała już prawie nasze torby do szpitala. Zostały tylko moje ubranka, które trzeba uprać i wyprasować. Mama jest już na zwolnieniu lekarskim i ma teraz więcej czasu. Spędziłyśmy dziś w przychodni kilka godzin. Straszne zamieszanie, nowi lekarze, więcej ciężarnych mam. A my musimy zdążyć z badaniami! Posiew na jakieś wstrętne paciorkowce, ostatnie USG, monitorowanie akcji mojego serca, krew, mocz... oj trochę się nabiegamy przed tym porodem. Mamę dopada już stres i zmęczenie, a do tego trochę się podziębiła i cały czas kicha. Jutro babcia przyjedzie nas podratować - rosołkiem :) Ale nie przywiezie gotowej zupki - nauczy mamę jak zrobić dobry, domowy rosół. Sprytna ta moja babcia. Oby mama szybko się nauczyła i gotowała mi takie dobre rzeczy, jak już oczywiście będę mogła je jeść. 
W tym całym zamieszaniu czeka nas jeszcze bardzo miła impreza - Baby Shower! Przyjęcie organizuje ciocia Justyna. Ciocia jest super! Na pewno o wszystko zadba. Będą same dziewczyny, mnóstwo smakołyków, a nawet jakieś bezalkoholwe drinki :) No i pewnie jakieś prezenciki... ja bardzo lubię prezenciki :) Poszalejemy sobie i pośmiejemy się. Może mamusi uda się chociaż na chwilę zapomnieć o ciągłym zmęczeniu, uczuciu ciężkości, problemach ze snem, częstych wizytach w toalecie, niestrawności... Mamusiu, jeszcze trochę, dasz radę!

 

Trzydziesty czwarty tydzień

 

Niewygodnie mi tu u mamy... Kręcę się, próbuję znaleźć najlepszą dla siebie pozycję. Rodzice uważają, że powinnam już ułożyć się główką w dół. Hmm... może rzeczywiście spróbuję... Sporo teraz śpię, ale jak tylko się obudzę i otworzę oczy od razu się przeciągam. Mamusia widzi wtedy przesuwające się po jej brzuszku wypukłości - mój łokieć, stopę, pupę... Masuje brzuszek i mówi do mnie czule. Bardzo lubię jej głos :) Już niedługo przestaniemy chodzić do pracy i będziemy miały więcej czasu i spokoju. Wreszcie mama sobie odpocznie i zajmie się przygotowaniami. Torba do szpitala stoi jak na razie pusta. Rodzice mają problem z tym ile ubranek i jakiej grubości zabrać ze sobą, no i jak mnie ubrać na drogę ze szpitala do domku. Poproszę coś ładnego, wygodnego, mięciutkiego i nie za ciasnego. Jak na razie ważę 2300 gramów. Ale z pewnością jeszcze urosnę. No i nie martwcie się, na pewno nie zmarznę! Jak weźmiecie ze sobą ten miluśki kocyk od babci i dobrze mnie opatulicie, pewnie smacznie zasnę :)

 

Trzydziesty trzeci tydzień

 

O jak dobrze... jak miło i chłodno :) Upały chyba odeszły na dobre. Mamusia jest przeszczęśliwa. Schowała już nasz wielki wentylator na stryszku. Oby tego lata już nie był potrzebny :) Możemy teraz spać spokojnie. A wypoczęta mama, to uśmiechnięta mama. Już nie potyka się i nie oblewa sokiem. Częściej sobie spacerujemy. Babcia wróciła z wakacji, więc spędzamy wspólnie mnóstwo czasu. Babcia opowiada mamie jak to było, kiedy nosiła mamę pod sercem, jak wyglądał poród i pierwsze dni z małą dziecinką. Zastanawiają się wspólnie w co mnie ubierać, jak karmić i pielęgnować. Oczywiście nie obyło się bez prezentów dla mnie :) Kolejne miluśkie śpiochy, pluszowa owieczka poduszeczka... wszystko to na mnie czeka! Na razie mogę tylko powiedzieć, że czekoladowe krówki które dostała mamusia mnie także bardzo smakowały. Szkoda, że było ich tak mało...
Dziś z samego rana byłyśmy na wizycie kontrolnej u lekarza. Wszystkie wyniki badań prawidłowe, bicie mojego serducha podsłuchane, waga i ciśnienie mamy zmierzone. Zdrowe z nas dziewczyny! Żelazo łykamy dalej. No i jakieś witaminy i minerały. Kolejna wizyta za niecałe dwa tygodnie, a ostatnie USG pod koniec września. Ja tam już się niecierpliwię. Miejsca mam tu coraz mniej, nie mogę się już bawić tak jak bym chciała... kopię mamę mocniej i wypycham raz nogę, raz piąstkę, bo tylko wtedy zlatuje się cała rodzina i można posłuchać jak się zachwycają i piszczą, mówią do mnie czule i proszą, żebym nie dokuczała mamie. Zastanawiają się jak się ułożyłam i jaką część ciała wypycham. Dobra zabawa :) Tylko tatuś mi śpiewa na dobranoc. Coś o kotkach... Nie jest źle, ale zasnąć się przy tym nie da. To już wolę te piosenki o statkach, kapitanach i morskich przygodach, szanty czy jakoś tak. Ale lepiej, żeby rodzice uaktywnili swoje zdolności organizatorskie niż artystyczne. Nadal nie ma wózka i łóżeczka, torby do szpitala nie spakowane, a czas leci! Babciu, pogoń rodziców!

 

Trzydziesty drugi tydzień

 

Gorąco... duszno... ciężko... Biedna mamusia. Rosnę jak na drożdżach, brzuszek coraz większy. Na schodach zadyszka, spacery krótsze, zakupy lżejsze, wizyty w toalecie częstsze. A do tego ta mamina niezdarność. Dwa szklane dzbanki w kuchni mniej. Rozlany sok, zachlapana sukienka. No i marudzenie... Raz mama jest głodna, innym razem chce jej się pić, za chwilę zjadłaby coś słodkiego, potem kwaśne jabłko, idzie poczytać książkę, wraca za chwilę i chce oglądać film, w końcu bierze się za zamiatanie albo mycie wanny i jak nie uderzy się o coś, to potknie albo czymś upaćka. Tatuś tuli mamusię i mówi, że to minie, że jeszcze trochę. No ja mam nadzieję, że minie... Wolałam uśmiechniętą i aktywna mamę od niezdarnej mamy marudy :)
Humor poprawiły nam zakupy. Rodzice wybrali wózek :) Oczywiście tylko model wózka, bo kolor to już grubsza sprawa... tatuś chce zielony, mama czerwony, a ciocia Justyna podpowiada że niebieski. Oczywiście wolałabym jakiś żółty albo pomarańczowy, no ale cóż ja mam do gadania. I tak pewnie opatulą mnie w te koce i śpiworki, tak że świata widzieć nie będę... Dostaliśmy też mnóstwo ubranek! Mama je składa i rozkłada, rozpina, zapina i mówi do taty "Spójrz, jakie to śliczne!", "A ten kaftanik Ci się podoba?", "Prawda że uroczy", "No powiedz, że jest piękny!". Na co tatuś podnosi głowę znad książki i mówi "Tak kochanie, tak samo piękny i milutki jak dwadzieścia minut temu i jak dwie godziny temu" :) Ja nie wiem jak ta mama nas spakuje do szpitala... Nie mamy chyba takiej wielkiej walizki! Ciągle coś dopisuje do listy, a niczego nie wykreśla. A w szpitalu spędzimy standardowo zaledwie dwie doby! Zobaczysz mamo, wszystko pójdzie tak szybko, że ani się obejrzycie, a będzie targać na to czwarte piętro mnie w foteliku i tą wielką walizkę nieprzydatnych dupereli... :)

 

Trzydziesty pierwszy tydzień

 

Całą noc szalała burza. Pioruny są strasznie głośne! Moja mama boi się błyskawic i grzmotów. Wtuliła się w podusię i w tatusia i udało nam się zasnąć. Wystarczyło by zamknąć okno, ale po tych upałach tak miło było poczuć świeże i chłodne powietrze... Mam nadzieję, że takie wysokie temperatury już nie wrócą. Wreszcie się wysypiamy i dużo lepiej funkcjonujemy. A wstawałyśmy w tym tygodniu wcześniej. Były badania, wizyta u lekarza i kolejne USG. Niski poziom żelaza to chyba jedyna nieprawidłowość. Łykamy więc jakieś tabletki, jemy szpinak i groszek, a nawet polędwicę wołową. Na USG byłyśmy z ciocią Justyną. starałam się pokazać od jak najlepszej strony, ładnie się ułożyłam i nie szalałam. Cioci chyba się podobało :) Mamę zaskoczył fakt, że ważę ponad 1700 gram. No mamusiu... proszę Cię... nie ma się co dziwić! Ty przybierasz na wadze, to i ja rosnę. Przecież dobrze wiem, że w nocy podjadałaś krówki... ale to oczywiście nasza słodka tajemnica :) Mamusia zamówiła dla mnie kilka drobiazgów. Mięciutkie pieluszki flanelowe i tetrowe, pościel do łóżeczka, płócienny album na zdjęcia... Ale nadal nie mamy łóżka i wózeczka. Z tym wózkiem to nie taka prosta sprawa. Mieszkamy wysoko, nie mamy windy ani żadnego miejsca na dole, gdzie można będzie zostawić mój wózek. Szukamy więc jakiegoś lekkiego i sprytnie składanego pojazdu :) Tatuś znalazł idealną spacerówkę, lekką i składaną jedną ręką. Ale ja się urodzę na jesieni! Potrzebny mi będzie głęboki i cieplutki wózek! No i tak od kilku dni rodzice jeżdżą po sklepach i przeglądają różne oferty w internecie. Zobaczymy co wykombinują :)

 

Trzydziesty tydzień

 

Nocnych koszmarów ciąg dalszy. W naszym mieszkanku jest nadal potwornie gorąco. Muszę wysypiać się w dzień, bo to co mama wyrabia w nocy... Kręci się, wierci, lewy bok, prawy bok, ups, gniecie mnie. Wstaje do toalety. Idzie napić się wody. Kładzie sobie mokry ręcznik na skroniach i na karku. Otwiera szeroko wszystkie okna, ale podmuchu wiatru w ogóle nie czuć. Jest upalnie, duszno i bardzo sucho. A do tego zgaga i skurcze w łydkach. Dziś śpimy u babci, a jutro kupimy wentylator. Przed nami kilka dni porządnych upałów. Za dwa dni mamy kontrolną wizytę u lekarza, a w piątek kolejne USG. Tym razem tatuś nie może być z nami, więc zabierzemy kogoś innego. Ktoś chętny? Babciu, ciociu, wujku? Taka okazja już zapewne się nie powtórzy... następne spotkanie na żywo w październiku :) Musimy też dopytać lekarza o naszą dietę. Mama wyczytała, że koniecznie trzeba wzmocnić mój system odpornościowy i wesprzeć rozwój mojej inteligencji wzbogacając nasze menu o kwasy DHA. Tłuste rybki morskie strzeżcie się! :)
Mamusia zrobiła sobie listę zakupów dla nas, plan rzeczy do zrobienia, formalności do załatwienia... i powoli, powoli, będziemy sobie wić nasze gniazdko :) Ja już ważę ponad 1300 gram i mam ok 28 cm. Długo tu nie zagrzeję miejsca. Jest coraz ciaśniej i zamaszyste ruchy całego ciałka już mi nie wychodzą. Uaktywniam swoje ręce i nogi. Nie lubię jak mama długo siedzi przed komputerem, pochyla się i mnie ściska. Kopię wtedy tak długo, aż się rozprostuje i mnie pogłaszcze :) Nie lubię też, jak mama pije kawę. Niedobre toto jak nie wiem co! Sok z jabłek to jest coś! Albo lemoniada... mniam :) I owoce... Najlepiej z lodami... Mamooo... głodna jestem!

 

Dwudziesty dziewiąty tydzień

 

Jest coraz cieplej za oknem, a w domu w ogóle nie da się wytrzymać... Mieszkamy na poddaszu, więc wysoka temperatura bardzo nam dokucza. Mama się męczy i źle sypia. Pije dużo wody, stara się ochładzać, ale wciąż jest duszno i gorąco... Całe szczęście, że weekendowa szkoła rodzenia już się skończyła, a wraz z nią wstawanie z rana w każdą sobotę i niedzielę. Chociaż muszę przyznać, że ostatnie zajęcia były super! Rodzice uczyli się, jak masować swoje dzieci :) Podobno taki masaż mnie uspokoi, zrelaksuje, dotleni, pozytywnie wpłynie na mój rozwój, a nawet na stan mojej skóry. Myślę, że przede wszystkim będziemy dobrze się bawić. No chyba, że mam straszne łaskotki, tak jak mama :)
Rodzice już niecierpliwie liczą dni do terminu mojego przyjścia na świat. Całe szczęście, że wyjdę stąd na jesieni, kiedy upały nie będą dokuczały... Mamie też będzie łatwiej znieść ostatnie dni, kiedy to moja waga się potroi. Teraz mam jeszcze sporo miejsca, więc kręcę się i coraz mocniej wypycham łokcie i kolana. Mama co s o tym wie... ;) Ale mówi, że jestem panienką z temperamentem - kopię kiedy chcę, wiercę się kiedy mi się podoba, nie ruszam się na zawołanie, zwłaszcza, jak czuję obce rączki na brzuchu. Mama zastanawia się, czy powinna liczyć już moje ruchy... Wyczytała gdzieś, że codziennie o tej samej porze, po małej przekąsce, powinna zapisywać ile moich kopnięć, szturchnięć i kuksańców poczuje w ciągu godziny. Niedługo czeka nas kolejna wizyta u lekarza, badania i USG. Dopytamy pani doktor, czy to konieczne. W sumie każdy powód do chwili relaksu i drobnej przekąski jest dobry :) Zwłaszcza, że nogi mamie już puchną i powinna jak najwięcej odpoczywać z nogami uniesionymi w górę. Tak mówi tata :) I śmieje się z mamy, bo zrobiła się trochę niezdarna, ciągle coś gubi, rozsypuje, tłucze... teraz ma zachcianki i marudzi. Ale tatuś umie sobie z tym radzić :) Zabawni są ci moi rodzice... :)

 

Dwudziesty ósmy tydzień


Szczęśliwie dotarliśmy do siódmego miesiąca! Jest nam dobrze, zdrowo i wesoło. Rodzice są szczęśliwi i spokojni. Mama bardzo dobrze się czuje, jest aktywna i uśmiechnięta. Tata spędza z nami dużo czasu, chodzimy wspólnie na wszystkie zajęcia w szkole rodzenia. Dostaliśmy pocztą paczuszkę z płytą z kołysankami instrumentalnymi dla dzieci. Bardzo przyjemne i spokojne melodie, wyciszają i uspokajają. Ja dotrwałam do końca płyty, ale rodzice... usnęli już przy drugim utworze :) Chciałam żeby się ze mną pobawili, pogłaskali brzuszek, ale widocznie byli bardzo zmęczeni... No to i ja wtuliłam się w łożysko i postanowiłam się zdrzemnąć. Noc nie była wcale taka długa. Teraz mama wstaje wcześniej i krząta się po domu. Ćwiczymy z rana na takiej dużej, dmuchanej piłce, żeby mięśnie mamy lepiej przygotowały się do porodu. Śniadanka też są coraz lepsze. Mama ma więcej czasu na ich przygotowanie, a ja czuję już coraz więcej smaków. Apetyt nam dopisuje, kilogramów przybywa. Ale wszystkie wyniki badań są bardzo dobre. Spadło tylko żelazo, więc mama łyka tabletki (je gorzką czekoladę i szpinak...bleeeee....). A ja bardzo lubię jabłuszka i marchewkę. Tak jak tatuś!
Chodzę z mamą do pracy. Jest trochę nudno i cicho, ale na szczęście nie siedzimy tam długo. Mamusia nie chce jeszcze iść na urlop, dopóki dobrze się czuje. No i jak tak siedzę w tej ciszy i spokoju to ćwiczę. Co ćwiczę? Czkanie i mruganie :) Mam już wyraźnie zarysowane rzęsy, brwi i włoski na głowie. Mamusia często opowiada tacie, że śni o tym, jaka będę, jak będę wyglądała, jak się śmiała i bawiła. Ja też o Was śnię kochani! Ciekawość świata zewnętrznego sprawia, że i moje sny są wyjątkowe... Wspominałam już, że nie mogę się doczekać, aż Was zobaczę? Po urodzeniu co prawda nie będę jeszcze widziała wyraźnie, więc będziecie musieli pochylać się nade mną. Za to bardzo intensywnie będę wyczuwała zapachy. Zapomnijcie więc o drażniących perfumach! 

Dwudziesty siódmy tydzień


Kolejny tydzień w brzuszku mamy za mną. Jeszcze tylko 3 miesiące i zdecydowanie wychodzę. Świat jest zbyt ciekawy, żeby siedzieć tu i widzieć zaledwie pomarańczową poświatę w piękne, słoneczne dni i bawić się w kółko pępowiną. Przyglądam się już od kilku dni moim nogom. Są takie krótkie i grubiutkie, a pan doktor na ostatnim badaniu USG, oglądając moje nóżki i kość udową, powiedział, że piękne nóżki mam po mamusi... No i teraz nie mogę przestać się zastanawiać, jak wygląda moja mamusia? Wiem już, że jest strasznym nerwusem i o wszystko się martwi. To badanie USG było po to, by udowodnić mamusi, że z moim spadającym tętnem to jakaś pomyłka. Oczywiście miałam rację! Tętno 143 uderzenia. Postanowiłam dać się obejrzeć od czubka głowy po koniuszki paluszków u nóg. To pozowanie było całkiem przyjemne... Mamusia widziała mój mózg, moje ramionka, brzuszek, usteczka, serducho pod wszystkimi możliwymi kątami i... całą resztę. Lekarz potwierdził, że jestem dziewczynką, powiedział że jestem śliczna i mam piękne usteczka. Cóż to za miły komplement! Zarumieniłam się, chciałam schować gdzieś główkę no i przyłapali mnie, jak wtulam się w łożysko. Podejrzeli też jak ssam kciuk, a jak znudziła mi się cała ta zabawa i zaczęłam ziewać, mama z zachwytem krzyknęła "oooo...ziewa kochanie moje... ". Lekarz oszacował, że ważę już prawie kilogram. No ja nie wiem czy na pewno tyle, ale miejsca mam tu już coraz mniej. Rodzice pilnie uczą się w szkole rodzenia, jak przygotować się do porodu i opieki nade mną. Ćwiczą kręgosłup i oddechy, mama już wie, jak przystawiać mnie do piersi, a tatuś jak mnie wykąpać w wanience. A co ze mną? Gdzie lekcje dla mnie? Jak ja mam sobie radzić na świecie? Będę musiała ssać maminą pierś? To tak samo jak kciuk, tylko leci jedzonko? I czemu mam się myć w jakiejś wanience? No i jak mam sobie radzić z moimi panikującymi rodzicami???

Dwudziesty szósty tydzień


Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej! Wróciliśmy cali i zdrowi! Zmęczyła nas strasznie podróż powrotna. Pięć godzin lotu nocą, ciasno, niewygodnie, mamę bolał kręgosłup i drętwiały jej nogi. Ja też się kręciłam niespokojnie. W końcu już trochę urosłam i maminy brzuszek zrobił się większy. Ale cóż to były za wakacje! Dwa tygodnie lenistwa na rajskiej wyspie. Spokojni i szczęśliwi rodzice, śmiali się, przytulali, dużo spacerowali, objadali się smakołykami... Ich spokój i radość zdecydowanie udzielały się także i mnie :) Słońce musiało mocno świecić, bo nawet tu u mnie jakoś jaśniej się zrobiło. Zaczęłam otwierać oczy. Nie widzę co prawda zbyt wiele, ale reaguję na nagłe zmiany światła - mrużę wtedy powieki, zasłaniam oczy i odwracam głowę. Moja skóra też się zmienia. Teraz ma różowawy odcień i nie jest już półprzezroczysta. Mam już ponad 23 centymetry i ważę ok 1000 gramów! I przyszła pora na czas mojej największej aktywności :) Mama z tatą już to zauważyli. Potrafię obrócić się wokół własnej osi, zmieniam swoje położenie także gdy mama jest podniecona albo zdenerwowana. Czasami te moje ruchy mamusia odczuwa dość boleśnie... Zwłaszcza gdy próbuję rozprostować nóżki i uciskam wtedy okolice pęcherza mamusi. Ale mama ma na to sposób - zmienia wtedy pozycję ciała, a ja tracę równowagę i się uspokajam. I pępek w maminym brzuszku jest już nieco wystający, a skóra brzucha napięta i swędząca. Dobrze, że mamy krem na rozstępy. Takie smarowanie kremikiem to nie tylko komfort dla skóry, ale i przyjemne doznania dla mnie, gdy mamusia albo tatuś gładzą brzuszek. 

Rozpoczęliśmy także zajęcia w szkole rodzenia. Rodzice pilnie uczą się, jak przygotować się na moje przyjście na świat. I chyba takie spotkania spełniają swoją funkcję, bo rodzicom podoba się dziarska pani położna i jej rady i poglądy :) Może uda się tej pani rozwiać niepokoje mamusi o nadchodzące w naszym życiu zmiany...

Dwudziesty piąty tydzień


Zachwytów i błogiego lenistwa ciąg dalszy! Udało nam się pojeździć po wyspie wypożyczonym samochodem i zwiedzić różne ciekawe zakątki. Pogoda cały czas przepiękna! Smarujemy się kremem z filtrem i dbamy o nasze zdrówko. Długie spacery tylko na miarę możliwości mamy, podobnie jak pływanie i opalanie. Tatuś robi nam mnóstwo zdjęć, nawet takich pod wodą! Tęsknię trochę za babcią i za naszym domkiem, ale spokojnie mogę tu jeszcze trochę zostać... Rodzice mówią, że i tak nie starczy nam czasu, żeby odwiedzić wszystkie ciekawe miejsca. Mamo, tato, czy wrócimy tu jeszcze jak będę już na świecie? 

Dwudziesty czwarty tydzień


Kochani, dolecieliśmy! Cali i zdrowi. Wynudziliśmy się trochę w samolocie, ale cóż, to jedyny sposób, żeby tak szybko dostać się tak daleko. Pogoda wspaniała, hotel przytulny, jedzenie znośne (chociaż mama nie daje mi spróbować wszystkiego, bo boi się zatrucia...). I widoki podobno bajeczne! No u mnie akurat widoki te same... ale wytężam słuch i codziennie czekam na te okrzyki zachwytu, na szum fal, szelest liści, czyste powietrze i wspaniałe samopoczucie naszej rodzinki! Przed nami jeszcze mnóstwo wycieczek i pływania w oceanie. Uwielbiam wakacje!!! Pozdrawiamy z tropików! 


Dwudziesty trzeci tydzień


Ojej, jaki ruch i zamieszanie dziś u nas! Rodzice krzątają się po mieszkaniu, piorą, prasują, układają... Pakujemy się! Już pojutrze ruszamy w wakacyjną podróż na Maderę! To taka wyspa daleko stąd, na oceanie! Będziemy lecieli samolotem aż pięć godzin. Mama była kilka dni temu na kontroli u lekarza i upewniła się, że nie ma żadnych przeciwwskazań do takiej podróży, dobrej zabawy i błogiego lenistwa. Zwłaszcza, że z moim serduchem już się trochę uspokoiło, a na echo serca jesteśmy zapisani dopiero po powrocie. A nie będzie nas całe dwa tygodnie! Już nie mogę się doczekać. Ciekawe co nas tam czeka, jacy ludzie, ile przygód, jakie jedzonko i atrakcje. Mamusi będzie trochę ciężko, bo bardzo szybko teraz rosnę i przybieram na wadze. Brzuszek robi się coraz większy, pępek się uwypukla, a tatuś coraz chętniej dokumentuje te zmiany na zdjęciach. Biega po domu z nowym aparatem i krzyczy "dziewczyny, uśmiech proszę!" :) No uśmiechałam się tak szeroko podczas badania USG... jeszcze Wam mało? Wpatrujecie się w ten maminy brzuch jak w obrazek i cieszycie się jak dzieci za każdym razem kiedy kopnę i brzuszek się trzęsie. Oj, rodzice, rodzice... Zabawa to nie wszystko. Sami mówiliście, że sen jest niezmiernie ważny. Kończcie już to pakowanie... Jakaś ciekawa bajka by się przydała albo ładna kołysanka... dobraaaaanoc!

Dwudziesty drugi tydzień


Kochani rodzice, całe szczęście że wrrreszcie wybraliście się na USG i teraz już mogę zdradzić wszystkim, że będziecie mieli CÓRKĘ! Tak tak... Niczego tu u siebie nie znalazłam i wychodzi na to, że jestem dziewczyną. I nie dopytujcie już tak lekarza. Zacznijcie kupować mi sukienki! I nauczcie się pleść ładne warkocze! Kobitki górą! Mamusia nazywa mnie teraz swoja małą Kruszynką, chociaż wszyscy już wiedzą, że będę miała na imię Hania :) Ładnie, nie? Rodzice wyczytali, że kolor idealnie pasujący do mojego imienia to czerwień, a szczęśliwą liczbą jest ósemka. Podobno już od dziecka będę bardzo zdyscyplinowana i samodzielna, a także niezwykle grzeczna oraz twarda - Hania nigdy nie płacze, gdy się przewróci tylko stale próbuje dalej. A w dorosłym życiu zawody idealne dla imienia Hanna to: biznesmen, dziennikarz, polityk, sędzia. Hmm... ciekawe. Mamusia twierdzi, że będę pianistką, po tym jak zobaczyła na USG moje śliczne paluszki :) Znów łzy popłynęły po maminej buzi. Łzy szczęścia, które pomieszały się za chwilę ze łzami troski i obawy. Radość rodziców przyćmiła troszkę wiadomość o moim zwalniającym tętnie i spadającej liczbie uderzeń serducha ze 140 do 80... Mamusiu, tatusiu, gdybym tylko mogła Was przytulić i uspokoić... Kręcę się tu w brzuchu i pewnie przycisnęłam pupą pępowinę, albo z nudów przysnęłam... Nie ma powodu do zmartwień. Jestem zdrowym i aktywnym maluchem :) Zobaczycie, wszytko będzie dobrze - zróbmy za jakiś czas kolejne USG, kiedy moje serce będzie już większe. Sami się przekonacie! Uśmiechnijcie się i idźcie na lody :) A ja będę od czasu do czasu delikatnym kopniakiem dawała znać, że wszystko jest w porządku.

Dwudziesty pierwszy tydzień


Nie wiedziałem, że każdy ma swoje święto! Dopiero co było miło i słodko z okazji Dnia Mamy, a wczoraj było wesoło i pysznie z okazji Dnia Dziecka! Mojego dnia! No i każdego innego dziecka też. Ale ja jak na razie jestem pierwszym i ulubionym potomkiem rodziców :) Było mniamuśne ciasto czekoladowe. Był długi spacer po Ogrodzie Zoologicznym. Tam podobno są prawdziwe tygrysy! I wielkie słonie! Słychać było pisk, ryk, ćwierkanie... zupełnie jak na tych płytach relaksacyjnych z odgłosami dżungli. Ale jak słuchaliśmy płyt, to mama mówiła, że takie dzikie zwierzęta mieszkają strasznie daleko... ojej, albo ten spacer był baaardzo długi, albo niedaleko mamy całkiem niezłą dżunglę... 
Trochę nas zmęczył ten weekend pełen wrażeń. Ale zmęczył tak pozytywnie :) Miła wizyta cioci Ani i Oli wprawiła nas w bardzo dobry nastrój. Spędziliśmy z dziewczynami i z babcią bardzo miłe chwile. Biegaliśmy po Warszawie - były pyszności w różnych knajpkach, długie spacery, wieża widokowa, pokaz fontann, wycieczka zabytkowym tramwajem... a wieczorami rozmowy i śmiech prawie do rana! Oj nie mogły się sobą nacieszyć. Całe szczęście, że dziś tatuś wraca do domku - zaprowadzi trochę porządku i karze mamusi się porządnie wyspać! Sam pewnie też będzie zmęczony, bo przez kilka dni pływał taką dużą łódką po Adriatyku! Podobno strasznie trzęsło i kołysało - to zupełnie jak u mnie :) Bardzo się stęskniłem. Brakuje mi tatusiowego głosu i rączek gładzących brzuszek. Mama już też nie może się doczekać powrotu taty... Mamy tyle do opowiadania! Ja znów urosłem i podobno jestem wielkości banana. Nie wiem jak taki banan wygląda, ale wiem już jak smakuje! Teraz, kiedy połykam już płyn owodniowy, czuję smak tego, co zaserwowała mi mama :) Nic nie przebije pysznych lodów i czekolady. Słodziutkie! Babcia się martwi, że takie z nas łasuchy, ale przecież pani doktor powiedziała, że wagę i wyniki badań mamy bardzo dobre! Mamy się nie przemęczać, ale nie było mowy o ograniczaniu słodyczy... No mamo, nie jedz tej sałatki! Ja chcę lody!

Dwudziesty tydzień


Obudziliśmy się dziś z samego rana. Wyspani i uśmiechnięci :) Mamusia sypia już coraz lepiej. Ciężko jej było odzwyczaić się od spania na brzuchu i na wznak. Na brzuchu to wiadomo - żeby mnie nie cisnąć, ale na wznak? Rodzice wyczytali, że cały ciężar macicy opiera się wtedy na kręgosłupie, jelitach, aorcie i żyle głównej. I taka pozycja powoduje ból pleców, utrudnia oddychanie i przeszkadza w prawidłowym krążeniu krwi. Dlatego całe szczęście, że mamusia nauczyła się spać na lewym boku z poduszką między nogami. I ja każdego ranka przesuwam się na lewą stronę :) Zanim mama wstanie i znów ulokuję się w centrum brzuszka, może intensywniej poczuć moje ruchy i kopnięcia. Ale dziś starałem się być bardzo grzeczny. Bo dziś jest dzień wyjątkowy. Dziś moja mamusia i wszystkie inne mamusie mają swoje święto. Moja mamusia po raz pierwszy obchodzi dziś Dzień Matki! Były kwiatki i buziaczki i życzenia. Muszę się dowiedzieć czym są laurki i jak się je robi, bo podobno takie prezenciki mamusie bardzo lubią :) 
Ale to nie tylko nasz dzień! Mamusia i wujek Kamil przygotowali kilka niespodzianek dla babci Ani (to moja babcia od szarlotki i śpiochów w tygrysy). Będzie pyszny obiadek i kolorowy deserek, a wieczorem kino! Wujek postara się o piękny bukiet kwiatów, więc będzie nie tylko pysznie ale i pachnąco :) Ja to mam szczęście, że mogę być uczestnikiem wszystkich tych wydarzeń. Muszę tyle zapamiętać i tak dużo się jeszcze nauczyć! Rosnę i przybieram na wadze, ale jeszcze trochę czasu minie, zanim wszystkiego zacznę doświadczać sam. Ważę już ok 325 gramów i jestem już za duży, żeby mierzyć mnie od głowy do pupy. Teraz lekarz zapewne zmierzy średnicę główki, powierzchnię brzuszka i długość kości udowej. Jutro kolejna wizyta u naszej pani doktor. Badanie krwi, moczu, mierzenie, ważenie... Dopytamy o to i owo. Już mamusia przygotuje pani listę pytań :) W przyszłym tygodniu czeka nas kolejne USG. Tego badanie rodzice nie mogą doczekać się najbardziej. Wszyscy wciąż dopytują - syn czy córka? Zobaczymy :) Postaram się ułożyć tak, żeby wszystko było widać. chociaż to odrobinę krępujące... 
A tymczasem biegiem do kuchni! Ziemniaczki nam się przypalają! 


Dziewiętnasty tydzień


Wczoraj ukołysała nas do snu piękna piosenka. Nie wiedziałem, że śpiewają o mnie tak ładnie : "Kiedyś tam,będziesz miał dorosłą duszę, ale dziś jest mały jak okruszek". Bardzo, ale to bardzo lubię tą kołysankę. Spało mi się tak dobrze i spokojnie. Rano obudziły mnie trzy ręce na brzuchu. Tak, własnie trzy - dwie rączki mamy i jedna taty. Czekali na moje harce, więc trzeba było wziąć się do roboty. Żeby rodzice mogli poczuć moje kopniaczki, mama kładzie się na lewym boku i rodzice cierpliwie czekają. Ależ się cieszą jak coś poczują! I wieczorem to samo. Mama zjada coś słodkiego, kładą się i czekają. Ja oczywiście po dawce słodkości robię się aktywny i mocno się wiercę. Ale czasami niestety rodzice nie czują zbyt wiele. Pomimo, iż mam już 15 centymetrów i ważę około 200 gram, moja stópka ma nie więcej niż 2 centymetry. W każdym razie staram się - moja malutka rączka zaciska się w pięść i uderza o ścianki macicy. Cierpliwości kochani! Jeszcze będziecie mnie prosić, żebym się uspokoił :) To nie będzie łatwe, biorąc pod uwagę jaki przykład daje mi mama. Całą sobotę spędziliśmy na działce u babci. Wyrywaliśmy chwasty, podlewaliśmy roślinki, a nawet naprawialiśmy płot. Tak, tak... Wieczorem mama z babcia narzekały, że bolą je nogi i ręce. To ciekawe, że nie buzie i języki, bo cały dzień gadały, śmiały się, plotkowały, mały człowiek spać nie mógł! Ale mama wróciła do domu tak radosna i pozytywnie zmęczona, że w sumie cieszę się razem z nią. A dziś powtórka z rozrywki - impreza na działce u pradziadków. Czy Wy wiecie, że mój pradziadek, dziadek mojego tatusia kończy dziś 86 lat! Niedawno moja prababcia, babcia mojej mamy skończyła 90 lat! Byliśmy na imprezie w rodzinnym mieście mamusi, Malborku, śpiewaliśmy 150 lat i więcej, jedliśmy tort, a prababcia płakała. Zjechała się prawie cała rodzina. Było super! Pytali się o mnie, mówili mamie, że na pewno będę chłopcem, bo mama tak ślicznie wygląda, a podobno dziewczynki odbierają mamom urodę... No zobaczymy czy się sprawdzi. Ja nic nie mówię, nie będę psuł rodzicom niespodzianki. Ciekawe jakie teorie dziś wysnują pradziadkowie :) Pogoda piękna, słońce świeci, mamusia się pakuje, smaruje kremem, ubiera przewiewną sukienkę, wygodne buty - możemy ruszać na grilla!!!

Osiemnasty tydzień




Zaczynamy wspólnie piąty miesiąc! Jesteśmy na półmetku :) Już nikt się nie zastanawia czy mama jest w ciąży czy tylko ma wzdęcia - brzuszek ze mną w środku jest już widoczny. Mama nosi już luźniejsze spodnie, apetyt jej dopisuje... Humor też dopisuje :) Mam już 14 cm i ważę 140 gram. Mama już niedługo zacznie wyczuwać moje obroty, skręty ciałka i coraz bardziej precyzyjne ciosy i kopnięcia. Wkrótce poczuje także moje czkanie :) A ja na razie wyczuwam jak mama się gimnastykuje. Ale to nie żaden fitness - mama wzięła się za porządki! Tak, tak... Kuca, schyla się, wspina, wyciąga. Zamiata, ściera kurze, przekłada ubrania z szafy do pudełek (pewnie te, w które tego lata nie wejdzie), a do tego wciąż ogląda moje śpiochy i pajacyki. Planują z tatą zakup wózeczka i łóżeczka. Tylko żeby były ładne i wygodne! Gdybyście tylko mogli podsunąć mi tu jakiś katalog, już ja bym sobie wybrał coś stylowego i oryginalnego. A gdy tylko dopadł nas mały głód przy tym "wiciu gniazda", mama postanowiła przygotować coś słodkiego. Wygniotła ciasto, rozwałkowała, wycięła różne kształty foremkami i upiekła pyszne ciasteczka. Piękny zapach unoszący się w kuchni zwabił tatę. To dopiero jest łasuch! Ja już niedługo też będę czuł smaki zjadanych przez mamę potraw i produktów. Mama wyczytała, że dopiero w dwudziestym pierwszym tygodniu ciąży wytworzą się u mnie kubki smakowe na języku. W tym samym czasie otworzą się zrośnięte dotąd nozdrza i zaczną działać moje receptory węchu. Ciekawe czy mamusia wie, że węch to obok słuchu najlepiej rozwinięty zmysł u noworodka i to właśnie głównie po zapachu zacznę rozpoznawać mamusię jak już się urodzę :) Także żadnego czosnku i ostrej papryki!

Siedemnasty tydzień



Wróciliśmy bezpiecznie z podróży! Wszędzie dobrze, ale w domu u boku tatusia najlepiej :) Mama trochę martwiła się o przelot, ale sam lot okazał się krótki i przyjemny w porównaniu z czasem spędzonym na lotniskach... W Wielkiej Brytanii kazali mamie nawet zdjąć buty podczas kontroli! Na szczęście na obu lotniskach pozwolili mamie przejść obok bramki emitującej podobno szkodliwe mikrofale. Na pokładzie samolotu spokojnie i wygodnie. Przy starcie i lądowaniu trochę trzęsło, ale mamusia w miarę luźno zapięła pas i cały czas gładziła brzuszek. Jedliśmy kanapki i piliśmy dużo wody. Najważniejsze, że na miejscu mieliśmy piękną pogodę, ciocia Gosia ugościła nas po królewsku, przygotowywała pyszne jedzenie i zabierała w ciekawe miejsca. Wujek Tony uczył mamę angielskiego  i zrobił dla nas mapę miasta, żebyśmy się nie pogubili buszując po sklepach. Mała Tiffany oddała nam swój pokój i baaaardzo wygodne łóżko, a na dobranoc przesyłała mi codziennie buziaki i mówiła o mnie "małe baby". Chyba się zarumieniłem... 
Mamusia kupiła mi piękny kocyk i zawieszkę nad łóżeczko z napisem "sweet dreams little one". Ojej, jeszcze tyle czasu musi upłynąć zanim zobaczę te prezenciki na własne oczy! A ciocię, wujka i oczywiście Tiffany musimy odwiedzić któregoś pięknego dnia, jak będę już duży. Na razie ważę ledwo ponad 100 gram i mam około 14 centymetrów. Pępowina nadal jest moją ulubioną zabawką. Zaobserwowałem też dziwne linie na moich paluszkach. Podobno to tzw. linie papilarne i każdy człowiek na świecie ma niepowtarzalny układ takich linii, co pozwala go szybko znaleźć. Ha! Mnie nikt nie znajdzie - schowam się z powrotem u mamy w brzuszku! Tu jest tak miło i bezpiecznie... 

Szesnasty tydzień


Jesteśmy świeżo po wizycie u lekarza. Bardzo sympatycznej i miłej pani doktor. Mamusię uspokoiły prawidłowe wyniki wszystkich badań i bardzo ucieszyła wiadomość, że spokojnie możemy lecieć na wakacje! Nie mam pojęcia co to są wakacje, ale to musi być szalenie miłe, bo i tatuś i mamusia nie mogą się ich doczekać. No i ten lot samolotem. Mama troszkę boi się latać i być tak wysoko, wysoko nad ziemią. Ciekawe czy ja poczuję cokolwiek... Szkoda tylko, że tym razem nie zobaczę na własne oczy świata z tak wysoka. Mamusia zaczęła się już pakować. Jutro czeka nas tylko krótki lot do Wielkiej Brytanii, ale w połowie czerwca będziemy lecieć w jakieś ciepłe i miłe miejsce aż 5 godzin! My to mamy rozrywkowe życie... Wczoraj byliśmy z mamą i babcią na musicalu "Deszczowa Piosenka". Ależ było głośno! Dudniło, brzęczało, nie podobało mi się. Mamie chyba też nie, bo cudem wytrwały z babcią do końca. Zdecydowanie wolę, jak otaczają nas miłe dźwięki, takie z płyt relaksacyjnych z odgłosami przyrody. Próbuję sobie wtedy wyobrażać to co słyszę, a mama czasami opowiada mi o tym, co mnie czeka jak już przyjdę na świat, jakie wspaniałe rzeczy i miejsca zobaczę. Ale najbardziej, najbardziej na świecie, to ja chciałbym zobaczyć mamusię i tatusia :) Już nie mogę się doczekać! A na razie moim ulubionym zajęciem jest ssanie kciuka, ziewanie i robienie różnych min. Próbuję już powoli prostować główkę, ale to nie jest łatwe. Ciągle rosnę! Mam już 12 cm i ważę aż 80 gram. Mamusia nie może już dopiąć spodni, brzuszek robi się coraz większy. Oj, tatuś będzie musiał zabrać nas na zakupy, bo przecież nie można mnie gnieść jakimiś guzikami! A już niedługo, za kilka tygodni mamusia będzie czuła moje ruchy i kopniaki. Oczywiście postaram się być delikatny, ale jak mnie coś strrrrasznie zdenerwuje, to nie dam mamie spokojnie zasnąć!


Czternasty tydzień



Mamusia mówi, że przyszła już wiosna, jest cieplej i przyjemniej na świecie. I z tej okazji ćwiczymy intensywnie! To znaczy mamusia zabiera nas na basen. Pływa sobie powoli i spokojnie, na brzuszku i na plecach, żeby wzmocnić swój kręgosłup, który będzie dźwigał coraz większy brzuch ze mną. Takie łagodne kołysanie się w wodzie i masowanie brzuszka działa odprężająco nie tylko na mamusię. Ja też czuję się spokojniejszy. A od czasu do czasu pozwalam sobie na intensywniejszy ruch. Mam teraz troszkę więcej miejsca, fikam koziołki, macham rączkami i nogami. Łapię już za pępowinę i bawię się nią. Skręcam ją mocno tylko kiedy się boję. Ale na szczęście bicie serduszka mamy szybko mnie uspokaja. Bo najbardziej na świecie lubię gdy mama się śmieje. Kiedy zapomina o wszystkim czym zwykle się martwi, potrafi się zrelaksować i śmiać się do mnie i do tatusia. Rodzice wyczytali, że podczas śmiechu mamusia wdycha więcej powietrza i oboje lepiej się dotleniamy. No i najważniejsze – wydzielają się hormony szczęścia. Stwierdzam, że te hormony są najbardziej potrzebne nam wszystkim. Nie rozumiem dlaczego to ich poziom nie wzrasta intensywnie wraz z rozwojem ciąży i takich Okruszków jak ja. Wszystkie mamy chodziłyby takie szczęśliwe, rozbawione, roześmiane od ucha do ucha. Babcia to mówi, że z mamy czasami to jest taki śmieszek, że całe szczęście, że ma uszy, bo śmiałaby się dookoła głowy:)

Dwunasty tydzień



Byliśmy na USG! Mamusia i tatuś płakali ze szczęścia! No dobra, tatuś uronił jedną łzę, jak sam mówi on nie płacze tylko oczka mu się pocą... Machałem do nich jak umiem najładniej. Obiema rączkami i obiema nóżkami. Widać było wszystkie paluszki? Pan doktor powiedział, że jestem bardzo ruchliwy i rozwijam się prawidłowo. Zbadał mi kość nosową, nie dlatego, żeby rodzice wiedzieli jak piękny kształt noska będę miał, ale po to, żeby wykluczyć inne straszne choroby. Podobnie jak przezierność (jejku, jakie to trudne słowo...) mojego karku. Wszystko na szczęście jest dobrze. A mamusia znów płacze... Mamo! Nie płacz już! Ja naprawdę mam się dobrze! Mamusia poddała się jeszcze jednemu badaniu - test PAPPA. Pani w laboratorium pobrała mamie krew i mają zbadać ją, żeby obniżyć ryzyko chorób do minimum. Lekarz powiedział, że mamusia jest młoda i zdrowa, więc na pewno wszystko będzie w porządku. Gdyby rodzice chcieli za jakiś czas mieć kolejne dziecko, to lekarz powiedział, żeby sprężyli się przed 35-tym rokiem życia mamusi. Ja chcę mieć braciszka albo siostrzyczkę!!! Szkoda, że tu w brzuszku jestem sam, mógłbym mieć rodzeństwo, bawić się z nimi... Szkoda, prawda mamusiu? Mogłabyś nosić pod serduszkiem całą trójkę od razu?! :)


Dziesiąty tydzień


Moja biedna mamusia jest coraz bardziej zmęczona okropnymi mdłościami i wymiotami. Zrywamy się co rano i biegniemy do toalety. Mamusi nie przechodzą przez gardło kanapki, sałatki, obiady. Tatuś prosi mamusię, żeby jadła cokolwiek, malutkimi porcjami i bardzo powoli… Babcia przywiozła mamie zupę i ten domowy krupnik mamusia zjadła ze smakiem. Uff… może jakoś to będzie. Staram się nie wiercić i nie psocić. Mam nadzieję, że wkrótce mamusi się poprawi… 

Rodzice dużo rozmawiają o mnie i o diecie mamusi. Mamusia martwi się, że zjada za mało wartościowych produktów, że samo łykanie kwasu foliowego nie wystarczy i że będę słaby i malutki. Oj, zdziwi się jeszcze :) Ja mam już trzy centymetry i ważę ponad dwa gramy! Na szczęście tatuś umie uspokoić mamusię. Wyczytali razem w jakiejś mądrej książce o ciąży, że w pierwszym trymestrze to normalne – traci się na wadze kilka kilogramów, a później szybko się je nadrabia, bo apetyt z pewnością wróci. 

Ten cały krupnik to nie jedyne co przywiozła babcia. Kupiła dla mnie, specjalnie dla mnie tycie skarpeteczki, malutką czapeczkę i śpiochy w tygrysy, zapinane z przodu, żeby łatwiej było mnie przewijać. Co za niesprawiedliwość! Wy możecie sobie mnie podglądać, zajrzeć tu i patrzeć jak wyglądam, a ja nie mogę zobaczyć moich pierwszych śpiochów w tygrysy!!! 

Tydzień ósmy




Mama z tatą postanowili podzielić się z rodziną i bliskimi informacją o moim istnieniu. Ojej... ile uścisków i buziaków się mamie dostało! Wszystkich bardzo ucieszyła ta nowina. A mnie najbardziej ucieszyła wiadomość o tym, że niejaka babcia specjalnie dla mnie będzie piekła szarlotkę, będzie się ze mną bawiła i śpiewała mi kołysanki. Będę miał super babcię! 
Dziadek za to, kazał tatusiowi opiekować się nami i spełniać nasze zachcianki. Tatuś kupił mamusi śledzie, ogórki kiszone i czekoladę... ale biedna mamusia ma takie straszne mdłości i wymioty, że zajada tylko chlebek i krakersy. W brzuszku jej burczy, coś bulgocze, przelewa się. Jedna pani powiedziała, że rosnę na egoistę, bo te odgłosy z żołądka i jelit uspokajają mnie i kołyszą do snu i nic a nic nie przejmuję się maminymi dolegliwościami. Bzdura! Szkoda mi mamusi i gdybym tylko mógł jej jakoś pomóc... Ale mam dopiero niecałe dwa centymetry i nie bardzo umiem się ruszać. Sami zobaczycie na badaniu USG! Zajrzycie tu do mnie i Wam pomacham. Ale to dopiero za trzy tygodnie. Tak mówi mamusia. Oboje z tatą już nie mogą się doczekać. Mamusia jest zmęczona i senna. Jak mówi dziadek - chodzimy spać po dobranocce. Tatuś głaszcze nas po brzuszku, opowiada historyjki i śmieszne wierszyki, a my zaaaaasypiamy... 


Ps. nie mogę zasnąć... jak smakuje szarlotka????

Tydzień szósty 



No wreszcie! Rodzice dowiedzieli się, że jestem już u mamy w brzuszku! To znaczy na razie jestem tylko małą kropką... Ale sami zobaczą co ze mnie wyrośnie! Mama krzyczała coś o dwóch kreskach na jakimś teście, tata mocno ściskał mamę i strasznie głośno się śmiali. Mama od razu zadzwoniła do jakiegoś pana lekarza i umówiła się na wizytę, żeby potwierdzić moją obecność! Ah, niedowiarki... Cieplutko tu i milutko w brzuszku mamusi, zadomowię się tu na dłużej. Biedna mamusia, po pracy pojechała do jakiejś strasznej pani, która ukuła ją igłą, pobrała krew i powiedziała, żeby jutro przyjść po wyniki. 



Obudziliśmy się z mamą bardzo wcześnie. Tatuś zrobił nam śniadanko, a zaraz potem pobiegliśmy z mamą po te wyniki. Wiem już o co chodziło... Jak dzidziuś taki jak ja, pojawia się w maminym brzuszku, to u mamusi wzrasta poziom tego...hmm... hormonu beta HCG... I jak jest go odpowiednio dużo, to wiadomo że jestem tu na pewno! Oj ci rodzice... A wieczorem jeszcze sam pan doktor musiał mamę zbadać i teraz dopiero mama popłakała się z radości. Nie płacz mamusiu! Wszystko będzie dobrze! Ale mamie łzy kapały na spódnicę. Masowała brzuszek i mówiła do mnie : Mój mały Okruszku... rośnij zdrowy i silny. I tak zostałem Okruszkiem :)

6 komentarzy:

  1. Piękny dziennik :) bardzo mi sie podoba

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie się czyta! Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały pomysł, rewelacyjna lektura! Pozdrowienia dla Okruszka i dzielnej Mamy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będziesz miała śliczna pamiątkę...

    Pozdrawiamy i zapraszamy do nas

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod wrażeniem.. :) Cudowny pomysł!! Zgadzam się z poprzedniczką - wspaniała pamiątka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka pamiątka zawsze jest dobra, ponieważ kiedyś dziecku będziesz mogła pokazać jak się rozwijało i jak to wszystko wyglądało. Podróż do przeszłości ;) Jednakże ja jestem zwolennikiem wersji papierowych i dodawanie od siebie różnych ozdobników, zdjęć, naklejek i w ogóle to całkiem dobra sprawa :) Ja z tego okresu mam też dużo pamiątek po moim synu, jaknp.kocyk bambusowy, w który się owijał, kiedy tylko było mu zimno i źle. Traktował go jak takie schronienie przed światem. Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz!